Lech nie chciał sprzedawać Gumnego już teraz, wcześniej był umówiony z Niemcami, że do transferu dojdzie dopiero latem. W poniedziałek działacze Borussii jednak przyspieszyli rozmowy, między innymi ze względu na kontuzję jednego ze swoich obrońców. Lech pierwszą propozycję odrzucił, ale drugą już przyjął, bo była rekordowa (6,5 mln euro plus bonusy), a po drugie o transfer poprosili piłkarz i jego rodzina, argumentując, że to wielka szansa dla zawodnika.
We wtorek Gumny poleciał na testy medyczne do Niemiec, ale nazajutrz transfer niespodziewanie upadł. Dlaczego? Sytuacja nie jest do końca jasna, z nieoficjalnych informacji wynika, że lekarze Borussii nie są pewni, czy kolano Polaka jest w stu procentach sprawne, a czasu na szczegółowe badania było za mało (w Niemczech okienko zamykało się wczoraj o 18.00). Lech insynuacje co do zdrowia zawodnika zdecydowanie odrzuca, ale to wszystko doprowadziło do tego, że rozmowy zostały zerwane i polski klub nakazał swojemu piłkarzowi powrót do Poznania.
W takiej sytuacji najprawdopodobniej nie dojdzie do transferu Pawła Olkowskiego, który miał przyjść do Lecha na wypożyczenie z FC Koeln i zastąpić Gumnego.
Całe zamieszanie sprawia, że inny były piłkarz Lecha Jan Bednarek, który latem przeszedł z Poznania do Southampton, pozostanie w najbliższym czasie rekordzistą ligi (Anglicy zapłacili za niego 6 mln euro.)
A jeśli chodzi o inne transferowe informacje z Poznania, to pod wielkim znakiem zapytania stanął transfer Kamila Wilczka z Broendby Kopenhaga. Duńczycy "krzyknęli" za Polaka 700 tys. euro, co w Poznaniu zostało uznane za kwotę zdecydowanie za wysoką i ta transakcja wydaje się mało prawdopodobna.
Zobacz również: VAR nie dla każdego w Ekstraklasie. PZPN-owi zabrakło wozu