Choć VAR ma swoich przeciwników, jak choćby trener Lecha Poznań Nenad Bjelica, to jest oceniany na ogół pozytywnie. System powtórek wideo ograniczył znacznie liczbę błędów popełnianych przez sędziów. Do tej pory dodatkowe kamery dla arbitrów obecne były na wybranych meczach danej kolejki. Według słów odpowiedzialnych za wprowadzanie rozwiązania, od wiosny miały znaleźć się na wszystkich spotkaniach. Jak słusznie zauważył "Przegląd Sportowy" to nie do końca prawda. W momencie gdy jednocześnie rozgrywane będą trzy mecze, to zabraknie... jednego wozu.
W tym momencie warto przytoczyć sytuację z zeszłego sezonu, gdy Rafał Siemaszko dał remis Arce Gdynia z Ruchem Chorzów. Napastnik żółto-niebieskich w zasadzie spuścił "Niebieskich" z ligi po... strzale ręką! Choć później przepraszał zarówno on, jak i sędzia, to decyzji nie można było cofnąć i pozostał ogromny niesmak.
- To rzeczywiście jest problem, którego zakupem trzeciego wozu nie jesteśmy w stanie przeskoczyć - przyznał Antoniemu Bugajskiemu Łukasz Wachowski z Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN. Rozwiązań jest kilka. Po pierwsze, zakup kolejnego wozu, ale to najtrudniejsze do realizacji, ponieważ to koszt około pół miliona złotych. Możliwe jest także wypożyczenie maszyny, np. z Belgii, ale to też wiąże się z wydatkiem. Prawdopodobnie pozostanie więc liczyć na brak kontrowersji w meczach bez wsparcia VAR-u.
Sprawdź też: Czy VAR pomoże sędziom na MŚ 2018? Decyzja w marcu