Ryszard Tarasiewicz

i

Autor: Archiwum serwisu Ryszard Tarasiewicz

Ryszard Tarasiewicz w obszernej rozmowie z "Super Epxressem" i gwizdek24.pl: MASZERUJ ALBO GIŃ!

2013-07-15 6:00

Trener Ryszard Tarasiewicz (51 l.) zyskał miano specjalisty od awansów - aż pięciokrotnie prowadzone przez niego drużyny przenosiły się do wyższych lig. Tym razem wprowadził do Ekstraklasy Zawiszę Bydgoszcz i zamierza sprawić, by pozostał w niej jak najdłużej.

„Super Express”: - Który awans był najtrudniejszy?
Ryszard Tarasiewicz: - Ten ostatni, w Zawiszy. A to dlatego, że na kilka kolejek przed końcem aż siedem zespołów było zainteresowanych awansem do Ekstraklasy.

- W którym momencie drużyna uwierzyła, że ten awans można wywalczyć?
- Wszyscy mówią, że momentem przełomowym było zwycięstwo z Niecieczą na wyjeździe. Ale też inne zwycięstwa drużyny dawały mi dowód na to, że to co mówię do piłkarzy, zaczyna się przekładać na ich grę.

- A pan przychodząc do zespołu w momencie, kiedy ten miał minimalne szanse na awans, wierzył w grę w Ekstraklasie?
- Oczywiście, że wierzyłem. Nie chodziło mi o to, by tylko dokończyć sezon. Jednak przyznaję, że ciężko było mi wejść w zespół, bo był rozbity. A atmosferę do walki o awans zbudowaliśmy coraz lepszymi wynikami. Powiedziałem moim piłkarzom, że jeśli będą robić to, co ja chcę, to awansujemy.

- Jak dużym przeskokiem będzie dla pana piłkarzy gra w Ekstraklasie?
- Dość dużym, dlatego potrzeba 5-6 wzmocnień. Chcę dwóch nowych zawodników w obronie, dwóch w pomocy i napastnika. Kiedy przyjdą nowi, którzy podniosą jakość, zespół będzie czuł się lepiej, będzie bardziej dowartościowany. Ta nasza Ekstraklasa nie jest może taka ekstra, ale jako beniaminek musimy się do niej dobrze przygotować.

- Czy zamierzacie wzorować się na Piaście Gliwice, który w poprzednim sezonie również jako beniaminek sensacyjnie awansował do europejskich pucharów?
- Piast to rzeczywiście świetny wzór, ten zespół miał dobrą organizację gry i trochę szczęścia. Oczywiście, nikt nie oczekuje od każdego beniaminka takich sukcesów. My chcielibyśmy zdobyć tyle punktów, żeby już na jakieś 8 kolejek przed końcem ligi być pewnymi utrzymania.

- Będzie miał pan w Zawiszy długofalowy komfort pracy, czy po każdej stracie punktów będzie pan obawiał się zwolnienia?
- Nie będę mówił, że zamierzam tworzyć drużynę przez kilka lat. Bo to byłoby jak z budowaniem szkółki piłkarskiej. Mamy tereny, pracujemy, ale na efekty trzeba poczekać do 2017 roku. I każdy ma pewną pracę na kilka lat. Czuję jednak, że w Zawiszy jest spokojne podejście do tego sezonu. Walczymy o utrzymanie w lidze. Co innego, kiedy uzbieramy dużo punktów. Wówczas powiem: gramy o puchary!

- Wypatrzył pan w zespole jakiegoś młodego zawodnika, który niebawem może stać się gwiazdą Ekstraklasy?
- Już w końcówce poprzedniego sezonu bardzo dobrze prezentował się 17-latek Damian Ciechanowski. Jeśli dalej będzie tak pracował na boisku i postępował poza nim, będzie miał duże szanse być dobrym obrońcą na poziom Ekstraklasy. W tym wieku obrońców cechuje brak regularności, ale to minie. Musi dużo pracować, bo u młodych zawodników często jest tak, że szybko osiągają pewien poziom, a potem się zatrzymują.

- Trener woli stawiać na młodych?
- Ja w metrykę piłkarzom nie patrzę. Mam w drużynie 40-latka Hermesa, który prezentuje się bardzo dobrze. Ale jeśli nastolatek będzie lepszy od doświadczonego gracza, to on będzie grał. Decyduje forma.

- Kibice żużla w Bydgoszczy narzekają, że sukces Zawiszy zabija speedway w tym mieście...
- Z całym szacunkiem dla innych dyscyplin sportu, to piłka nożna jest na świecie numerem jeden, a żużel istnieje tylko w Polsce i kilku innych krajach. To tak jak w Ameryce najważniejszy jest futbol amerykański i nic go nie pokona.

- Obawia się czegoś trener przed startem sezonu? -Jestem optymistą, nie ma się czego bać. Na wszystko jestem przygotowany. Zespoły które ja prowadziłem, oglądało się przyjemnie. Miały jakość i styl. Ale na pewno nie zwariuję, nie będę zmieniał ustawień czy całego składu.

- Słynie pan z surowej dyscypliny. Jaka była najwyższa kara, którą nałożył pan na piłkarza?
- Nigdy mi się nie zdarzyło, bym kogoś ukarał finansowo. Ja jestem uczulony tylko na jedno. Powtarzam zawodnikom, że od śmierci gorsza jest tylko zdrada. Nienawidzę ludzi nielojalnych, dwulicowych. Takich od razu eliminuję. Jeśli piłkarz nie gra, to niech ma pretensje do mnie, a nie obgaduje kolegę z drużyny. W takich przypadkach nie ma sentymentów, trzeba człowieka odstrzelić. U mnie w każdym zespole jest jedna zasada: „Maszeruj albo giń”, prosto z Legii Cudzoziemskiej. Tak ma funkcjonować drużyna.

- Kto jest pana faworytem do mistrzostwa?
- Legia, bo ma najlepszych piłkarzy.

- Awansuje do Ligi Mistrzów?
- Nie widziałem nowych zawodników w Legii, więc ciężko mi powiedzieć, jaki to teraz zespół. Ale patrząc na drużynę z poprzedniego sezonu, to myślę, że szanse są, ale... nie za duże. W mistrzowskim sezonie Legii nie dostrzegłem tego, by dominowała nad każdym rywalem, żeby przez 70 minut nie schodziła z jego połowy. I to dotyczy nie tylko Legii, ale też innych pucharowiczów.

Najnowsze