Przypomnijmy: ŁKS to jedyny klub, który nie dostał licencji na grę w Ekstraklasie i w związku z tym nowy sezon ma rozpocząć w pierwszej lidze. Poszło o niedostarczenie na czas wszelkich wymaganych dokumentów. Co do Widzewa - miesiąc temu Sąd Najwyższy uchylił decyzję Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, który cofnął degradację łódzkiego klubu za korupcję. Co to oznacza? Według części prawników kara nałożona na Widzew znowu obowiązuje. Według ekspertyz dostarczonych przez łodzian - niekoniecznie.
- Jesteśmy po konsultacjach z wieloma ekspertami - profesorami prawa i renomowanymi prawnikami obsługującymi biznes. Wskazywali, że kara nie może być wykonana, bo została orzeczona na sezon 2008/09, który już się zakończył - tłumaczy prezes Widzewa Marcin Animucki. W obronę ŁKS włączył się za to - i to w bardzo kiepskim stylu - minister sportu Mirosław Drzewiecki.
- W PZPN z pewnością zdają sobie sprawę, że wszyscy patrzą związkowi na ręce. Wierzę więc, że decyzja w sprawie ŁKS będzie sportowa i uczciwa. Mam nadzieję, że sprawa zakończy się pozytywnie dla ŁKS, bo wyżej cenię sobie wynik sportowy niż to, że ktoś nie dowiózł na czas jakiegoś dokumentu - Drzewiecki niemalże szantażuje PZPN.
Komisja ds. nagłych, czyli prezes związku Grzegorz Lato i wiceprezesi Adam Olkowicz, Antoni Piechniczek, Rudolf Bugdoł, Janusz Matusiek, Jan Bednarek dziś podejmą decyzję. Ulegną politycznym wpływom? Dadzą się nabrać na prawnicze sztuczki? Tak naprawdę sprawa jest dużo prostsza.
Nie podoba nam się styl, w jakim pochodzący z Łodzi minister Drzewiecki wtrąca się w całe zamieszanie, ale zgadzamy się z nim, że formalne niedociągnięcia, których winien jest ŁKS, nie mogą być ważniejsze niż osiągnięcia sportowe. A ŁKS na boisku udowodnił, że na miejsce wśród najlepszych zasługuje. Widzew wprawdzie również w sportowej rywalizacji wywalczył awans do Ekstraklasy, ale korupcja - w przeciwieństwie do formalnych uchybień - unieważnia osiągnięcia sportowe i kara się należy.