se.pl: - Przed tobą mecz z Legią...
Edson: - Na tym stadionie przeżyłem piękne chwile, zawsze miałem świetny kontakt z kibicami Legii, ale w trakcie meczu nie mogę o tym myśleć, nie mogę zajmować się wspominkami. Muszę się skoncentrować na grze.
- A strzelisz jakąś ładną bramkę? Taką, jakich wiele zdobyłeś na stadionie w Warszawie?
- Jeśli tylko nadarzy się okazja... (śmiech). Jednak przede wszystkim musimy wreszcie zdobyć punkty, bo ostatnio mamy z tym problemy. Gramy dobrze, ale mam wrażenie, że trochę za nerwowo. Jeśli w sobotę zachowamy spokój, to nie powinno być źle, choć faworytem oczywiście pozostaje Legia.
- Żałujesz pewnie, że w Legii nie ma już Rogera.
- Na pewno szkoda. To byłoby fajne spotkanie. Ale na pewno jeszcze przed meczem zdążę z nim porozmawiać. Cały czas jesteśmy w kontakcie, dzwonimy do siebie, przyjaźń przetrwała. W sumie nic dziwnego – w Warszawie byliśmy niemal nierozłączni.
- Z kimś jeszcze z czasów Legii utrzymujesz kontakt?
- Z Aleksandarem Vukoviciem (śmiech). Teraz w Koronie znów gramy razem, jak kiedyś w Legii. A tak w ogóle, to wszystkich chłopaków z Legii wspominam bardzo dobrze. Spędziłem w końcu z nimi szmat czasu.
- Rzeczywiście, ty i Vuković znacie rywala na wylot...
- I to na pewno trochę może nam pomóc. Przez lata wspólnych treningów i meczów poznaliśmy dobre i złe strony legionistów. Ale nie oszukujmy się: oni równie dobrze znają nas. Dlatego faworytem pozostaje Legia, która może i przeżywa drobny kryzys, ale to przecież zespół, który ma walczyć o mistrzostwo. A my? Na razie musimy walczyć o punkty w każdym meczu, bo już za dużo ich w tym sezonie pogubiliśmy.