Janusz Filipiak, Wojciech Stawowy

i

Autor: Przemysław Szyszka/SUPER EXPRESS, Jacek Kozioł/SUPER EXPRESS Janusz Filipiak, Wojciech Stawowy

Tak to się zaczęło

Wojciech Stawowy wspomina słowa Janusza Filipiaka, które mocno wryły mu się w pamięć. Przekaz bardzo emocjonalny [ROZMOWA SE]

2023-12-18 17:24

Janusz Filipiak – a formalnie założona przezeń w 1993 roku firma Comarch - oficjalnie związał się z Cracovią u progu XXI wieku jako sponsor sekcji hokejowej i piłkarskiej. W styczniu 1993 spółka stała się udziałowcem MKS Cracovia SSA, stopniowo zwiększając pakiet posiadanych udziałów. Półtora roku później Filipiak objął stanowisko prezesa „Pasów”. Od tamtej pory datują się kolejne sukcesy sportowców obu sekcji. O początkach przygody zmarłego w niedzielę w wieku 71 lat Janusza Filipiaka porozmawialiśmy z Wojciechem Stawowym – trenerem piłkarzy Cracovii w latach 2002-2006 i 2012-2014.

„Super Express”: - Zanim Janusz Filipiak związał się na dobre i złe z Cracovią, pan już był przy Kałuży. Co się zmieniło, gdy profesor pojawił w klubie?

Wojciech Stawowy: - Przed przyjściem Janusza Filipiaka do Cracovii – jeszcze w roli sponsora tylko, a nie właściciela – w klubie były problemy ze wszystkim. Głównie finansowe, a za takowymi ciągną się też inne. Dawaliśmy sobie radę za sprawą wsparcia kibicowskiego oraz „ludzi dobrej woli”, ale dopiero pojawienie się w klubie profesora – za sprawą inicjatywy ówczesnego prezesa, Pawła Misiora – dało Cracovii nową nadzieję i nowe możliwości. Wszystko zaczęło się zmieniać z dnia na dzień, a pasja w oczach Janusza Filipiaka i jego wielka charyzma była widoczna już od pierwszych dni jego działalności. Niemal z dnia na dzień rozpoczęła się budowa silnej drużyny, mogącej zrobić awans z III ligi do ekstraklasy. Szybko rozbudował też sekcję hokejową, która błyskawicznie stała się główną siłą w krajowym hokeju. Klub stał się stabilny, był profesjonalnie prowadzony, mógł zacząć myśleć o ściąganiu klasowych piłkarzy. Czasami wyniki były lepsze, czasem gorsze. Oczekiwania pana profesora, jeśli chodzi o wyniki drużyny piłkarskiej, oczywiście były wyższe niż to, co udało się osiągnąć, ale nie zmienia to faktu, że właśnie w epoce Janusza Filipiaka stała się Cracovia klubem liczącym się w Polsce, który na stałe zagościł w czołówce rodzimej piłki. W ślad za tym poszła też budowa nowego stadionu, zmiany na lodowisku, powstał wspaniały ośrodek treningowy w Rącznej. To coś, co jest swoistym pomnikiem Janusza Filipiaka.

- Są jakieś słowa Janusza Filipiaka, które utkwiły panu w pamięci?

- Był człowiekiem sukcesu, z pasją, charyzmą i cechami przywódczymi. Zbudował imperium Comarchu, zbudował potężną Cracovię. Tak, pamiętam jego pierwsze słowa do mnie skierowane: „Mam do pana stuprocentowe zaufanie. Proszę zakasać rękawy i brać się do roboty. Żeby rozwijała się drużyna, żebyśmy osiągali dobre wyniki i żeby gra podobała się kibicom”.

- A padł konkret: „Chcę mistrzostwa Polski”?

- Na pierwszych spotkaniach nie. Najpierw rozmawialiśmy o budowie zespołu zdolnego wrócić do ekstraklasy. A gdy już do niej wróciliśmy, apetyt oczywiście rósł. Pierwszym celem było ustabilizowanie pozycji Cracovii w elicie. Ale – nie mam co do tego wątpliwości – panu profesorowi bardzo zależało na tym, by Cracovia zdobyła tytuł, by dostała szansę powalczenia o Ligę Mistrzów. Osiągał te sukcesy z hokeistami, chciał je przenosić na grunt piłkarski. Rozumiałem to doskonale, bo tak właśnie funkcjonują ludzie ambitni, mający konkretny plan na życie. A Cracovia miała – i ma do dzisiaj – wszystko, by odnosić w futbolu takie sukcesy, jakie stały się jej udziałem na lodowej tafli. Jest tylko jedno „ale”: od niedzieli Cracovia już pana profesora nie ma… To ogromny cios dla niej, ale i dla całego środowiska sportowego w Krakowie i w kraju.

- W pańskim CV trenerskim – tym „pasiastym” - jest i szokujący moment: krótko po podpisaniu przez obie strony dziesięcioletniego kontraktu, nastąpiło rozstanie...

- Owszem, zawarliśmy dziesięcioletni kontrakt. A rozstanie? Potrafiliśmy się w wielu kwestiach z panem profesorem kłócić, nie zgadzać, ale zazwyczaj umieliśmy znaleźć wspólny mianownik: bez tego nie byłoby kolejnych awansów, nie byłoby powrotu Cracovii do ekstraklasy. Ale… czasami zdarzały się takie sytuacje, w których silna osobowość Janusza Filipiaka i jednocześnie zasady, których ja w mojej pracy trenerskiej bardzo przestrzegam powodowały, że o ten wspólny mianownik było bardzo, bardzo ciężko. I taka była podstawa naszego rozstania: nie zostałem z Cracovii przez pana profesora wyrzucony, tylko z niej odszedłem. To była tylko i wyłącznie moja decyzja, została przez niego zaakceptowana

- Krótko mówiąc, nie zawsze była w Cracovii Janusza Filipiaka sielanka?

- Każdy lider nie jest osobą łatwą we współpracy. Jest nim właśnie dlatego, że ma swoje zasady i silną osobowość. Janusz Filipiak też ją miał. We współpracy z takim liderem nie zawsze wszystko układa się gładko, po myśli obu stron. Ale to nie zmienia faktu, że ową współpracę z panem profesorem zawsze będę wspominać bardzo dobrze. Bardzo wiele mu zawdzięczam, znaczył dla mnie wiele i będzie mi bardzo brakować, jeśli chodzi o świat sportu.

- Cracovia przetrwa na obecnych pozycjach?

- Myślę, że profesor bardzo tego by chciał, patrząc już teraz na swoje dzieło z góry. Wielkim błędem byłoby, gdyby teraz w Cracovii miało się wydarzyć coś złego. Wszyscy powinni zewrzeć szyki, by kontynuować myśli i plany profesora Filipiaka. Tego Cracovii z całego serca w tym trudnym momencie życzę.

Najnowsze