Juergen Klopp w przerwie meczu Liverpool - Borussia Dortmund czuł się bardzo rozdarty. Jego piłkarze nie grali źle, ale przegrywali z rywalem z Bundesligi w ćwierćfinale Ligi Europy 0:2. Oznaczało to, że jeśli "The Reds" chcieli myśleć o awansie do półfinału rozgrywek, musieli strzelić trzy gole, nie tracąc żadnego. Sytuacja nie była więc łatwa, ale niemiecki menedżer Liverpoolu po raz kolejny udowodnił, że jego charyzma potrafi zdziałać cuda.
Juergen Klopp: W przerwie przypomniałem piłkarzom Stambuł
Klopp po meczu przyznał, że w przerwie motywował swoich zawodników, przypominając im jeden z najbardziej pamiętnych meczów w historii piłki nożnej. - W przerwie atmosfera w szatni była dobra, bo graliśmy dobrze. Przypomniałem chłopakom o finale Ligi Mistrzów z 2005 roku. Wtedy Liverpool do przerwy przegrywał z Milanem 0:3, a mimo to zdołał wygrać. Powiedziałem, że powinni tego spróbować - przyznał menedżer. Warto przypomnieć, że główną rolę w tureckim finale Ligi Mistrzów odegrał Jerzy Dudek, popisując się w konkursie rzutów karnych.
Liverpool - Borussia 4:3. Zobacz BRAMKI z HORRORU na Anfield [WIDEO]
Słowa Juergena Kloppa przyniosły oczekiwany skutek. Liverpool niedługo po wznowieniu gry strzelił kontaktowego gola. Choć Marco Reus zdołał ostudzić nastroje na Anfield, zdobywając bramkę na 3:1 dla BVB, to "The Reds" do końca nie zrezygnowali i w doliczonym czasie udało im się strzelić gola na wagę awansu. Dejan Lovren trafił na 4:3 i stadion eksplodował!