Olympique Marsylia - Atletico Madryt 0:3 (0:1)
Bramki: Antoine Griezmann 21, 49, Gabi 89
Żółte kartki: Jordan Amavi, Luiz Gustavo, Clinton N'Jie - Sime Vrsaljko, Lucas Hernandez
Marsylia: Mandanda - Sarr, Gustavo, Rami, Amavi - Thauvin, Zambo, Sanson, Payet (32. Lopez), Ocampos (55. N'Jie) - Germain (74. Mitroglu)
Atletico: Oblak - Vrsaljko (46. Juanfran), Gimenez, Godin, Lucas - Correa (88. Thomas), Saul, Gabi, Koke - Costa, Griezmann (90. Torres)
Emocji wiele nie było. Z resztą finały Ligi Europy powoli zaczynają nas przyzwyczajać, że raczej przypominają produkcje paradokumentalne, niż filmy Quentina Tarantino. W zeszłym roku Manchester United spokojnie ograł Ajax. Tym razem ofiarą był Olympique Marsylia, a drapieżnikiem Atletico Madryt.
Choć pierwsze minuty dawały nadzieję, bo lepiej wyglądał Olympique Marsylia. Francuzi już w 4. minucie meczu mogli objąć prowadzenie, lecz świetną okazję zmarnował Valere Germain, przenosząc piłkę nad poprzeczką w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Marsylczycy grali z większą pasją i zaangażowaniem. Dobrze wyglądali w odbiorze, wymieniali sporo podań i sprawiali wrażenie drużyny pewnej własnych umiejętności. Ta pewność zgubiła ich w 21. minucie, kiedy podopieczni Rudiego Garcii sprezentowali bramkę rywalom. Steve Mandanda zagrał nieprzyjemną piłkę do Andre-Franka Anguissy, a Kameruńczyk nie poradził sobie z podaniem i piłka odskoczyła mu przy przyjęciu. Gabi wykorzystał błąd i uruchomił Antoine'a Griezmanna, a ten nie pomylił się w pojedynku oko w oku z golkiperem OM. Było 0:1.
Dziesięć minut później Olympique otrzymał kolejny cios. Na murawę padł Dimitri Payet, sygnalizując, że odnowiła się jego kontuzja. Kapitan Olimpijczyków musiał opuścić plac gry, co rozbiło drużynę ze Stade Velodrome.
Przed przerwą francuski zespół nie odzyskał już polotu i rytmu z początku meczu. Atletico zaś skupiło się na organizacji gry i kontrolowało poczynania przeciwników w taki sposób, aby ci nie zagrozili poważnie bramce Jana Oblaka. Los Colchoneros dowieźli korzystny wynik do przerwy finału.
Po zmianie stron szybko wzięli sprawy w swoje ręce i w 49. minucie doprowadzili do tego, że właściwie finał mógłby się zakończyć w tamtym momencie. Koke obsłużył Griezmanna, a ten idealnie zabrał się z piłką, pomknął w stronę Mandandy i delikatnie podciął nad nim piłkę. Wszystko w tempie, z gracją, elegancją i perfekcją. Siatka zatrzepotała po raz drugi, a hiszpański zespół znów mógł się radować przy trybunach.
To trafienie właściwie zakończyło przedwcześnie mecz. Atletico przejęło całkowitą kontrolę nad meczem, a Marsylii brakowało pomysłu, wiary i umiejętności. Wyszło ogromne doświadczenie drużyny Diego Simeone, boiskowy spryt i piłkarskie obycie.
Tylko w 82. minucie pojawił się cień nadziei dla Olympique. Strzał głową Kostasa Mitroglu trafił w słupek bramki Jana Oblaka i francuska widownia jęknęła z rozczarowania. Gdyby tamten strzał zakończył się golem kontaktowym...
Bramki jednak nie było, więc Los Colchoneros pilnowali korzystnego wyniku i tuż przed końcem poprawili rezultat końcowy. Precyzyjny strzał Gabiego ustalił, że spotkanie Olympique - Atletico przejdzie do historii jako mecz rozstrzygnięty wynikiem 0:3.
Przyszłe pokolenia uznają zapewne, że Hiszpanie pewnie sięgnęli po trofeum i będą mieli sporo racji, bo stołeczna drużyna z Madrytu triumfowała w Lidze Europy w pełni zasłużenie.