Super Express: - Choć Legia straciła w Dortmundzie osiem goli, to napisał pan na Twitterze, że w ostatnim meczu grupowym, decydującym o trzecim miejscu i awansie do Ligi Europy, Legia pokona Sporting. Patrząc na to, co wyczyniali we wtorek obrońcy, naprawdę wierzy pan, że mistrzowie Polski ograją Portugalczyków?
Bogusław Leśnodorski: - Taki mecz jak ten w Niemczech zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Owszem, Borussia nastrzelała nam bramek, ale wolę przegrać 4:8 po widowiskowym, pełnym dramaturgii i zwrotów akcji spotkaniu, niż 0:3, czy 0:4 parkując na polu karnym autobus i wybijając piłkę po autach. Wierzę, że ze Sportingiem powalczymy. Tym bardziej że gra w ofensywie wygląda bardzo dobrze. Nie ma wielu drużyn, które na Signal Iduna Park strzeliłyby Borussii cztery gole.
- W powszechnej opinii trener Jacek Magiera pomylił się, stawiając w bramce na Radosława Cierzniaka, który nie zagrał nawet na dziesięć procent swoich możliwości i zawalił mecz.
- Cóż mogę powiedzieć. To nie był dzień Radka.
- Tempo rozgrywania akcji przez Borussię mogło imponować. Którzy z legionistów nie odstawali od rywali?
- Bardzo dobrze zagrał Alex Prijović, szarpał Bartek Bereszyński, ładnie rywalami kręcili Rado i Odjidja. Generalnie za postawę w przodzie naprawdę nie musimy się wstydzić. To napawa optymizmem, tym bardziej że Borussia gra tak widowiskowo i ma taki potencjał, że może nawet wygrać Ligę Mistrzów.
- 3:3 z Realem, 4:8 z Borussią, Legia już zapracowała na miano najbardziej nieprzewidywalnej drużyny tej edycji Champions League.
- Cały czas uczymy się Ligi Mistrzów i cieszy mnie, że nawet mając niekorzystny wynik, chłopaki nie rezygnują, tylko grają swoje, dążąc do odrobienia strat. To pokazuje, że drużyna ma charakter, że nie ma kompleksów i nie pęka.