Obaj twierdzą, że nie chcieli takiego losowania. - The New Saints to chyba najtrudniejszy rywal, na jakiego mogliśmy trafić. Brat też narzekał, że mogli trafić na łatwiejszego rywala. Cieszę się jednak z tego, że chociaż jeden z Cieślewiczów będzie w II rundzie - śmieje się Łukasz.
Bracia przed dwumeczem zawarli nietypowy zakład. - W tym roku tydzień spędzę u brata. Umówiliśmy się że przegrany przez ten czas będzie usługiwał wygranemu: "przynieś to, zrób tamto" - opowiada Łukasz.
Zobacz: Copa America: Siedem goli w półfinale. Argentyna rozgromiła Paragwaj i zagra z Chile o złoto
Zespół z 12-tysięcznego Torshavn (stolica Wysp Owczych) jest półamatorski. Prawie wszyscy zawodnicy muszą dorabiać, żeby zdobyć pieniądze na drogie życie na Wyspach Owczych.
- Ja nie muszę dodatkowo pracować, ale niektórzy tak. Dwóch kolegów jest elektrykami, jeden pracownikiem firmy ubezpieczeniowej, jest kilku studentów. A trener jest... dziennikarzem i pracuje w gazecie. Natomiast nasz rywal, New Saints, to zespół w pełni profesjonalny, jako jedyny w Walii. Będzie ciężko, ale nie składamy broni - zapowiada starszy Cieślewicz, który relacjonuje, że całe miasto od dawna żyje dzisiejszym meczem.
- Będziemy grali na Stadionie Narodowym Wysp Owczych, bo murawa na naszym obiekcie nie jest dopuszczona do rozgrywek europejskich. Na mecz przyjdzie nawet dwa tysiące kibiców, bardzo dużo jak na warunki w tym kraju. Jest ogromna mobilizacja, bo to przecież Liga Mistrzów. Wierzymy w awans do kolejnej rundy, bo z roku na rok jesteśmy coraz lepsi, piłka na Wyspach Owczych w ogóle szybko się rozwija. Reprezentacja pokonała Grecję, mistrz kraju w ubiegłym roku doszedł do trzeciej rundy eliminacji Ligi Europy. Czemu teraz nie błysnąć też w Lidze Mistrzów? - rozmarza się Łukasz.