Kovac obudził Borussię? Gilewicz o zmianach w Dortmundzie
„Super Express”: - Nie ma na ławce trenerskiej Borussii Nuriego Sahina i Łukasza Piszczka, jest Nico Kovac. Widać efekty jego pracy?
Radosław Gilewicz: - Widać. Obudził Maximiliana Beiera, który kosztował 25 milionów, zaczął strzelać Karim Adeyemi, który złapał reprezentacyjną formę.
- Wciąż też trafia Serhou Guirassy – wicelider strzelców Ligi Mistrzów!
- Tak, choć wciąż można powiedzieć – patrząc na liczbę okazji – że… nie grzeszy skutecznością. Kovac – wracając do niego - wprowadził swoje żelazne zasady: dyscyplinę, agresywność i konsekwentną realizację nakazanych zadań. I nawet jeżeli w Bundeslidze wciąż tabeli są przed BVB drużyny, których tam być nie powinno - Mönchengladbach czy Mainz – jest już nie 11, a 5 punktów straty do miejsca „nagradzanego” grą w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. A to jest dla Borussii najważniejsze.
- Champions League jakby żywcem skrojone było dla BVB.
- Prawda? W zeszłym sezonie w Bundeslidze właściwie też już byli „liczeni”, a w Lidze Mistrzów zagrali w finale! W Europie ten zespół ma szacunek u wszystkich! Wydawało się, że ze Sportingiem nie ma szans, a piłkarze pojechali i wygrali 3:0 w Lizbonie. Z Lille też miało być „po ptokach”, a dali sobie radę. A niech pan sobie przypomni, jak w fazie ligowej pięknie zagrali z Barceloną! To był świetny mecz, a gdyby nie gapiostwo Jamiego Gittensa, który sobie wracał na pozycję truchcikiem, wcale Borussia przegrać go nie musiała. Gittens za to zresztą stracił miejsce u Kovaca, bo u tego trenera trzeba biegać i walczyć. Ale – uprzedzając pytanie – Barca jednak będzie faworytem ćwierćfinału.
„Lewandowski to najemnik” - kontrowersyjna teza?
- Ano właśnie. „Lewy” nie będzie mieć sentymentów dla byłego klubu?
- Dzisiejsi piłkarze to – przepraszam za wyrażenie – najemnicy. Przychodzą, wykonują zadanie, bo za to mają płacone. Kibice to wiedzą, więc kiedy grał w Dortmundzie z Barceloną parę miesięcy temu, został przez wielu wygwizdany. Nie ma sentymentów w dzisiejszej piłce.
Lewandowski przekracza wszystkie granice. Gilewicz: „Czapki z głów!”
- Za to czasami jest „zadyszka” – nawet u Lewandowskiego. Nie miał pan takiego wrażenia, oglądając mecz Barcelony z Betisem?
- Trudne to było dla niego spotkanie, owszem. Mało go było w grze Barcelony, piłki go mijały. Ale takie spotkania czasem się zdarzają. Ja niezmiennie jestem pod wrażeniem jego formy fizycznej, jego dyspozycji boiskowej. Po raz kolejny przekracza wszystkie granice. To jest niemal niemożliwe - w tym wieku cały czas pokazywać świetny instynkt i niezwykłą pazerność na gole.
- Coraz częściej mu się jednak wypomina te chwilowe słabości na murawie.
- Niepotrzebnie. Czapki z głów przed Robertem, zwłaszcza w Polsce. Bądźmy dumni, że w tej Barcelonie, która próbuje odbudować swą wielkość, pisać nową historię, wśród wielu znakomitych piłkarzy mamy dwóch Polaków – bo nie zapominam o Wojtku Szczęsnym.
Barcelona ma się czego obawiać? Gilewicz o szansach w dwumeczu
- Barca – powiedział pan - jest faworytem dwumeczu, ale spacerku na pewno mieć nie będzie?
- Absolutnie. Dortmundczycy znają swoją wartość i wiedzą, że mogą być niewygodni dla każdego rywala, również Barcelony. Wie to też Hansi Flick, który – mam wrażenie – ma większy problem niż Nico Kovac, choć tego drugiego zaraz potem czeka arcytrudny klasyk ligowy z Bayernem, na który już serdecznie zapraszam, bo będę go mieć okazję komentować.
- Flick ma problem, bo porażki z Borussią mu nie wybaczą?
- Tak! Barca ma taki sezon, że niemal w każdej rywalizacji jest faworytem. A siódma w tabeli Bundesligi Borussia męczy się, gra w kratkę i… równocześnie jest w stanie zrobić niespodziankę, bo od kilku tygodni ewidentnie się „buduje”. Będzie świetny mecz, zapewniam!
