Liga Mistrzów. Jacek Magiera: Ze Sportingiem zagramy z fantazją i na luzie

2016-12-07 8:33

Dziś Legia rozegra ostatni mecz w fazie grupowej LM, a jej rywalem będzie Sporting. Jeśli wygra, zajmie trzecie miejsce w grupie i wiosną wystąpi w 1/16 finału Ligi Europy. Trener Jacek Magiera (40 l.) twierdzi, że jego zespół potrafi ograć drużynę z Lizbony.

"Super Express": - Na jakich przesłankach opiera pan wiarę, że możecie pokonać Sporting?

Jacek Magiera: - Będziemy grać u siebie, na trybunach komplet. Zagramy z fantazją, uśmiechem na twarzach. A gdy tak się gra, to można wygrać. W drużynie jest wola walki i wiara, że skoro trzy gole strzeliliśmy Realowi, a cztery - Borussii, to możemy to też zrobić ze Sportingiem. Jeżeli zachowamy balans między obroną a ofensywą, będzie dobrze.

- W klubie jest duża presja związana z awansem do Ligi Europy?

- Presja jest na pewno, bo po 0:6 z Dortmundem w Warszawie nikt tej drużynie nie dawał szans. A teraz wszyscy będą oczekiwać, że zwyciężymy i wiosną wciąż będziemy w pucharach. Ale Portugalczycy to bardzo dobra ekipa, od lat są na poziomie Ligi Mistrzów.

- Gratulować wam czterech goli zdobytych w Dortmundzie, czy wytykać, że straciliście osiem? Po pięciu meczach macie najgorszą obronę w Lidze Mistrzów.

- Strzeliliśmy najwięcej bramek z wszystkich drużyn w Europie grających z Borussią na jej stadionie. I to cieszy. Ale defensywa musi być lepsza. Osiem straconych bramek to stanowczo za dużo. Przed Sportingiem będziemy pracować, aby każdy zawodnik lepiej realizował założenia taktyczne, zagrał z większym wyrachowaniem. Liczbę straconych goli tłumaczę w prosty sposób: ile razy Legia w ciągu ostatnich dwudziestu lat grała z takimi rywalami, jak Real Madryt i Borussia? Dwa razy - w tym sezonie. Za naukę trzeba płacić. Czasami bardzo boleśnie. Można było w Dortmundzie cofnąć się na swoje pole karne, zremisować po jakimś cudzie 0:0, ale jakie z tego wyciągnęlibyśmy wnioski? Żadne.

- Sprawia pan wrażenie człowieka pewnego siły drużyny i siebie. Naprawdę nie miał pan wielkiego stresu, wychodząc na Santiago Bernabeu w Madrycie?

- Sam jestem zaskoczony, że z dużym spokojem i dystansem do tego podchodzę. Może dlatego, że zawsze chciałem być w takich miejscach, wewnętrznie się do tego przygotowywałem. Byłem na meczu w Madrycie, gdy Real prowadził jeszcze Manuel Pellegrini i wtedy wyobrażałem sobie, siedząc na trybunach, że kiedyś na tym stadionie też poprowadzę drużynę.

- A siedzenia na ławce rezerwowych są wygodniejsze na Legii czy w Madrycie?

- Są tak samo komfortowe, ale ja większość czasu i tak stoję przy linii, więc nie mam kiedy się rozsiadać. Ale w Dortmundzie, tak jak u nas, te fotele są podgrzewane, więc jest OK!

Najnowsze