19 lat minęło, jak jeden dzień
"W 1996 (Widzew w LM) nakręcono Młode Wilki, uruchomiono Onet, M. Jackson dał koncert na Bemowie i odbyło się pierwsze losowanie Multi Lotka" - napisał tydzień temu po porażce Lecha w pierwszym spotkaniu z FC Basel, Krzysztof Stanowski.
Niestety polscy kibicą będa musieli poczekać przynajmniej do przyszłego roku, kiedy to poznamy nowego mistrza Polski. Warto przypomnieć, że będziemy wówczas obchodzić okragłą dwudziestą rocznicę ostatniego występu polskiego klubu w Lidze Mistrzów.
W Bazylei cudu nie było, ponieważ być nie mogło skoro Lech rozpoczął rywalizację z mistrzem Szwjacarii bez nominalnego napastnika. Maciej Skorża desygnował do gry na szpicy Kaspera Hammalainena, lecz mimo to Kolejorz stwarzał sobie okazję do zdobycia bramki. - Każdy z nas chciał grać w piłkę, każdy fajnie dzisiaj wyglądał, mieliśmy dużo sytuacji do tego, żeby ten mecz wygrać, ale w ostatecznym rozrachunku przegraliśmy - powiedział po meczu Łukasz Trałka.
Zobacz: FC Basel - Lech Poznań 1:0. Cud się nie zdarzył. 90 minut nudów i gol w końcówce
Pomocnik mistrza Polski kilka razy miał okazję do strzelenia gola, lecz był nieskuteczny.
- Dwa razy się dobrze znalazłem pod bramką rywali, raz przy rzucie rożnym, a drugi raz uderzałem zza pola karnego, bo mecz zbliżał się już do końca. Próbowałem strzelić z dystansu, niewiele brakowało, ale niestety nie wpadło - mówił.
Lech powalczy o Ligę Europy
Jednak dla podopiecznych Skorzy to nie koniec rywalizacji w europejskich pucharach, ponieważ na osłodę pozostała im walka o fazę grupową Ligi Europy. Łukasz Trałka powiedział, że kibice nie powinni martwić się o dyspozycję Lecha.
- Każdy nas już zgniótł i chodzi sobie po nas, ale spokojnie, my żyjemy. Wiemy, na co nas stać, jak potrafimy grać w piłkę i jestem pewien, że spokojnie to pokażemy i szybko podniesiemy się z tego - dodał pomocnik.