Mecz w Manchesterze był jednostronnym widowiskiem, na którym oczywiście swą pieczęć odcisnął Erling Haaland (gol i asysta). – To nie przypadek, że łamie kolejne rekordy – Krzynówek jest pełen uznania dla Norwega w szeregach City. – Zatrzymać go może chyba tylko... Haaland, czyli jakaś przypadkowy uraz, bo on jest piłkarzem kontuzjogennym Ale może ktoś w Monachium jednak nakryje go czapką? – zastanawia się nasz rozmówca.
Były reprezentant Polski w minionych tygodniach z zainteresowaniem śledził kolejne doniesienia z Monachium. – Kontuzja Neuera, wyrzucony opiekun bramkarzy, potem zmiana pierwszego trenera, w końcu rękoczyny między Sadio Mane i Leroyem Sane... – wylicza wydarzenia, które go zainteresowały. Albo wręcz zaskoczyły, tak jak wspomniana bijatyka.
– W każdej szatni są mniejsze lub większe scysje, w każdej iskrzy i takie rzeczy się zdarzają w wielkim klubie, gdzie jest 20 wybitnych postaci i każda chce grać. Drużyna to jednak żywy organizm. Gracze nie muszą być przyjaciółmi, nawet nie muszą się kolegować. Muszą tylko mieć ten sam cel. A czy mają? No nie wiem... Generalnie coś się „rozjeżdża” w klubie – analizuje Krzynówek z niesmakiem. Ale... całkowicie nie skreśla jeszcze szans Bawarczyków.
- Po pierwsze: Bayern gra u siebie i to będzie jego wielki atut – przypomina nasz rozmówca, przywołując kolejny argument. – Drużyny angielskie, wyjeżdżając na kontynent, miewają problemy z pokazaniem 100 procent swych możliwości. I to jest maleńki plusik dla monachijczyków – ocenia Jacek Krzynówek.
Gładkie 0:3 w specjalnych okolicznościach może okazać się... niewystarczające. – Mecz meczowi nierówny, a Liga Mistrzów dodaje sił. Gospodarze będą gryźli trawę, a spotkanie na pewno będzie wyglądać inaczej niż w Anglii – mówi „SE” Krzynówek. Jego zdaniem szybko strzelona przez gospodarzy bramka może odwrócić losy rywalizacji. - Dopóki piłka w grze, nadzieja na odrobienie strat jest. By jednak tak się stało, Bayern potrzebuje wielkiego meczu! - kończy 96-krotny reprezentant kraju.