Jednym z nielicznych pozytywnych aspektów wczorajszego meczu była atmosfera. Wielu obawiało się zamieszek przy okazji tego pojedynku, mając w pamięci wydarzenia sprzed tygodnia (w Podgoricy doszło do starć policji i kibiców obu drużyn, pobity też został rzecznik prasowy Śląska). Polscy kibice pokazali jednak prawdziwą klasę i przez cały mecz nie doszło do większych spięć. To niestety jedyne dobre wiadomości z wczorajszego spotkania.
- Zdajemy sobie sprawę, że ewentualna szybka utrata bramki skomplikuje nam sytuację, a rywalom da szansę i nadzieję na przejście dalej - mówił na przedmeczowej konferencji trener mistrzów Polski Orest Lenczyk (70 l.).
Niestety, słowa szkoleniowca okazały się prorocze i zamiast spokojnego meczu musieliśmy drżeć o wynik do samego końca. Już w 15. minucie Nikola Vukcević (20 l.) wykorzystał niefrasobliwość polskich obrońców i umieścił piłkę w bramce. Czarnogórcy z minuty na minutę grali coraz pewniej, zaś wrocławianie prezentowali chaotyczny i nerwowy futbol.
Po przerwie gra wrocławian nie uległa zmianie, a momentami pole karne gospodarzy przypominało oblężoną twierdzę. Śląsk ostatecznie szczęśliwie dowiózł do końca wynik 0:1. Szczęśliwie, bo Czarnogórcy mieli kilka stuprocentowych sytuacji, których nie wykorzystali. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby goście byli skuteczniejsi.