- Nie mamy czego się wstydzić - zapewniał po spotkaniu Antonio Conte. - Każdy, kto widział ten mecz, wie, że wynik końcowy był niesprawiedliwy. Nie zasłużyliśmy na porażkę 0:3. Nie mieliśmy szczęścia. Stworzyliśmy wiele sytuacji, ale żadnej nie wykorzystaliśmy - tłumaczył włoski trener.
Jego zdaniem przewaga Barcelony polegała na tym, że zespół Ernesto Valverde był w środowy wieczór skuteczny do bólu. Wykorzystał swoją pierwszą sytuację bramkową, a następnie umiejętnie wykorzystywał błędy defensywy Chelsea. Bez wątpienia różnicę pomiędzy drużynami podkreślił Lionel Messi, który zdobył dwa gole i zanotował jedną asystę. Argentyńczyk dołączył do zacnego grona piłkarzy, którzy zdobyli 100 bramek w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.
Conte był świadom, jak wielką rolę w całym dwumeczu odegrał Messi, stąd po ostatnim gwizdku panowie ucięli sobie małą pogawędkę: - Mówimy o najlepszym piłkarzu na świecie. Co roku strzela około 60 bramek. To topowy gracz - zachwalał rywala trener Chelsea.
W pierwszym meczu obu drużyn padł wynik remisowy 1:1. Na Stamford Bridge prowadziła Chelsea, ale geniuszem błysnął Messi i doprowadził do remisu, który przed rewanżem w lepszej sytuacji stawiał Barcelonę. W piątek odbędzie się losowanie ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Wtedy Duma Katalonii pozna kolejnego rywala.