Barcelona właściwie rozpoczęła mecz od objęcia prowadzenia. Nie minęły trzy minuty, a Thibault Courtois musiał wyjmować piłkę z siatki, gdyż Leo Messi silnym i precyzyjnym strzałem umieścił ją między nogami belgijskiego bramkarza. Siedemnaście minut później Argentyńczyk wystąpił już nie w roli strzelca, a dogrywającego. Zabrał piłkę na środku boiska Cescowi Fabregasowi i popędził w pole karne rywali. Minął po drodze dwóch defensorów i zagrał niepilnowanemu Ousmane'owi Dembele. Młody Francuz ze spokojem grabarza wykończył całą akcję i Barcelona prowadziła 2:0. Jeszcze przed przerwą podwyższyć powinien Luis Suarez, lecz urugwajski napastnik przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem Chelsea.
The Blues zerwali się do zdecydowanych ataków zaraz po przerwie i wydawało się, że wywalczyli rzut karny po faulu Gerarda Pique na Marcosie Alonso. Innego zdania był jednak prowadzący całe spotkanie Damir Skomina. Słoweński arbiter nie zareagował na przytoczoną sytuację, a protesty gości skwitował żółtym kartonikiem, pokazanym Olivierowi Giroud. Losy dwumeczu rozstrzygnął nie kto inny jak kosmita Messi. Dokładnie godzinę po swoim pierwszym trafieniu, Argentyńczyk wziął piłkę przed polem karnym, wypracował sobie pozycję strzelecką i raz jeszcze udowodnił Courtois, że ten ma problem z obroną uderzeń kierowanych pomiędzy jego nogi.
Barcelona wygrała z Chelsea 3:0, a w całym pojedynku 4:1 i jest w 1/4 finału Ligi Mistrzów.