Dominik Livaković

i

Autor: AP Dominik Livaković

Luka Modrić i jego rola w chorwackiej ekipie

Dominik Livaković bohaterem całego kraju. Jego rodak i kolega po fachu zdradza tajemnicę skuteczności bramkarza Chorwacji

2022-12-11 13:01

Znamy już czterech półfinalistów katarskiego mundialu. Obrońcy tytułu, Francuzi, zagrają z rewelacyjnymi Marokańczykami – pierwszą ekipą z Afryki w strefie medalowej mistrzostw świata. Wcześniej natomiast z Argentyną, wciąż postrzeganą jako główny faworyt, zmierzą się Chorwaci. O nastrojach w kraju aktualnych jeszcze wicemistrzów świata „Super Express” rozmawiał z Matko Perdijiciem – byłym ligowym bramkarzem między innymi Ruchu Chorzów, Cracovii i Zagłębia Sosnowiec.

Perdijić – dziś już trener ligowych golkiperów – skomentował dla nas m.in. tajemnicę sukcesów swego kolegi po fachu między słupkami chorwackiej bramki. Ogromny wkład w awans Chorwatów do czołowej czwórki miał przecież 27-letni Dominik Livaković, który w dwóch seriach „jedenastek” (rozstrzygały one mecze Chorwacji z Japonią i Brazylią) obronił w sumie cztery uderzenia rywali (a piąte trafiło w słupek).

„Super Express”: - Livaković ma „szósty zmysł” przy rzutach karnych?

Matko Perdijić: - Jako bramkarze przy rzucie karnym jesteśmy w stanie zrobić tyle, ile... pozwoli nam zrobić egzekutor. Faktem jest natomiast, że Dominik – wedle jego własnych słów – miał bardzo dobrze rozpracowany sposób wykonywania karnych przez Japończyków i Brazylijczyków. Taka wiedza - obok intuicji i mądrości bramkarza – zwiększa szansę skutecznej interwencji.

- Livaković rozgrywa wielki turniej, ale do tej pory na arenie międzynarodowej nie był gwiazdą, prawda?

- Rozmawiałem z trenerem bramkarzy Dinama Zagrzeb. Przyznał, że nie spodziewał, że Dominik zajdzie tak daleko, bo miał pod swymi skrzydłami dużo większe talenty niż on. Livaković po prostu dłużej niż inni dojrzewał do wielkiej piłki i musiał w to włożyć ogrom własnej pracy.

- Zaszedł daleko z reprezentacją, ale wciąż gra w lidze chorwackiej...

- Po tym turnieju to już kwestia czasu, kiedy znajdzie pracodawcę na Zachodzie, a Dinamo znów zarobi na nim naprawdę duże pieniądze. Choć szczerze mówiąc, dla mnie – i dla wielu innych – fantastyczna postawa Dominika w Katarze jest zaskoczeniem. Obsada tej pozycji była najsłabszym ogniwem naszej reprezentacji. W klubie Livaković całkiem niedawno przechodził kryzys, mocno też przeżywał swoje błędy. Wszystko jednak odmieniło się na zgrupowaniu reprezentacji, za sprawą Luki Modricia.

- Jak to?

- Obaj pochodzą z tej samej miejscowości (Zadar – dop. aut.), a poza tym Luka dla każdego jest jak ojciec. Ich rozmowę uchwyciły kamery. Mówił do Dominika: „Pokaż mi człowieka, który nie popełnia błędów. Nie załamuj się, weź się w garść. Potrzebujemy cię; musimy czuć wsparcie w tyłach”.

- Fajne słowa!

- I poskutkowały! Dominik na turnieju udźwignął ciężar presji, pokazuje klasę.

- Krótko mówiąc: Luka „odbudował” Livakovicia na ten turniej?

- Tak. To potwierdzenie niezwykłej klasy i wielkiego znaczenia Luki w tej reprezentacji. Jest niezastąpiony!

- Ale w dogrywce meczu z Japonią Modrić został zdjęty z murawy przed serią rzutów karnych!

- Cała Chorwacja tę zmianę zauważyła, i całej Chorwacji się ona... nie podobała. Ale – po pierwsze – nie wiemy, czy nie chodziło tam o jakiś mikrouraz. Po drugie – Luka nie należy do tych, co się o takie decyzje selekcjonera obrażają. Zresztą symboliczny był ten obrazek uchwycony przez kamery, kiedy Domagoj Vida na ławce serdecznie Modricia przytulił... A karne i tak wygraliśmy. „Trener Dalić się obronił” - pisali zgodnie dziennikarze z oddechem ulgi.

- Livaković w pojedynkę nie wygrałby „jedenastek”, pańscy rodacy musieli je jeszcze skutecznie egzekwować. Macie w sobie – jako nacja – specjalną siłę mentalną, że „nie pękacie” w takich chwilach? Przecież to już drugi mundial, w którym regularnie wygrywacie karne!

- Mamy mocny charakter – to prawda. Ale też przydaje się owo doświadczenie z mundialu w Rosji, a poza tym dobrze wchodzimy w te karne. Najważniejszy jest pierwszy strzał: my go trafiamy, a rywale – za sprawą postawy Dominika – nie. I to od razu daje ogromną przewagę mentalną; psychika działa lepiej. Wcale się nie dziwię, że Brazylijczycy po porażce z nami mieli pretensje do swojego selekcjonera o to, że zostawił Neymara na koniec, zamiast wystawić go jako pierwszego do „jedenastek”.

- Jak generalnie odbierana jest gra Chorwatów na tym turnieju?

- Tytuł wicemistrzowski sprzed czterech lat postrzegany był jako cud. Ale – moim zdaniem – teraz dokonujemy jeszcze większego cudu! Ten półfinał smakuje dużo bardziej niż drugie miejsce w Rosji! Wielu kibiców mówiło: „Tamten medal był trochę przypadkowy, to się już nie powtórzy”. Tymczasem chłopaki zaskakują wszystkich! Chorwacja szaleje, euforia jest wielka. Przecież nie ma już Subasicia, Mandżukicia, Čorluki, Rakiticia; słychać było głosy: „Modrić się skończył”. Ale okazuje się, że chorwacka piłka wciąż produkuje mnóstwo talentów.

- Kto z tej „nowej gwardii” wywarł na panu największe wrażenie?

- Joško Gvardiol. Chłopak ma ledwie 20 lat, a gra na stoperze tak, jakby miał na koncie 200 meczów w reprezentacji!

- Już go wyceniają na 70 mln euro!

- Ja myślę, że nawet „stówka” już pękła, jeśli chodzi o jego wartość! Mam znajomych, którzy od lat byli blisko jego rodziny. Mówią, że już w wieku 15 lat widać było, że ten chłopak dokona czegoś wielkiego. Chorwacja – jak powiedziałem – ma wiele talentów, ale wiele z nich „spala się” na drodze do wielkiej piłki. Joško od samego początku miał głowę i mentalność nastawioną na sukces.

- Ćwierćfinał z Brazylią był dramatyczny. Kiedy Neymar dał „canarinhos” prowadzenie, wierzył pan w pomyślny dla was finisz?

- Wierzyłem, choć... kiedy tracisz gola w ostatniej minucie pierwszej części dogrywki, o taką wiarę nie jest łatwo.

- Na pańskich rodaków czeka teraz Argentyna. Jak zagrać, by wygrać ten półfinał?

- Tak jak z Brazylią. Zwłaszcza w I połowie świetnie graliśmy piłką, na jeden kontakt, ze zmianą strony rozgrywania akcji; to rywale biegali za nami. I może udałoby się rozstrzygnąć mecz bez karnych, gdybyśmy mieli w reprezentacji snajpera klasy światowej. Zawsze taki był. Teraz mamy Petkovicia i Livaję, ale to nie są zawodnicy klasy Mario Mandżukicia czy Davora Sukera. To jest nasza bolączka.

- Czym się wznosi toasty w chorwackich rodzinach?

- Rakiją. Zawsze jakąś w domu mam, na specjalne okazje (śmiech). Choćby takie, jak medal mistrzostw świata

Sonda
Czy Chorwacja zagra w finale MŚ?

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze