Ivan Runje, Jagiellonia Białystok

i

Autor: Cyfrasport Ivan Runje, Jagiellonia Białystok

Mundial 2022

Ivan Runje o relacjach z gwiazdami kadry Chorwacji. Prognozuje transfer byłego asa Legii [ROZMOWA SE]

2022-12-13 13:55

Reprezentacja Chorwacji to wicemistrz świata. Jak tym razem ekipa z Bałkanów poradzi sobie z Argentyną w półfinale mundialu w Katarze? Ivan Runje, obrońca Jagiellonii, w przeszłości był powoływany do chorwackiej kadry. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o gwiazdach drużyny, a także o jej szansach w starciu z Argentyną.

- Przed mistrzostwami w Chorwacji zakładano, że wyjście z grupy będzie dobrym wynikiem - mówi Ivan Runje, obrońca Jagiellonii. - Nikt nie wymagał od drużyny, aby powtórzyła sukces z Rosji. Moim zdaniem jeszcze większym sukcesem od samego awansu do półfinału jest fakt, że pomimo zmiany pokoleniowej nadal mamy mocną jakościowo drużynę – dodał Chorwat.

"Super Express": - Czy spodziewał się pan kolejnego awansu Chorwacji do półfinału mistrzostw świata w piłce nożnej? O ile cztery lata temu można było mówić o przypadku, tak teraz już chyba nikt tak tego nie ujmie.

- Faktycznie, po sukcesie w Rosji chyba nikt nie wierzył, że możemy powtórzyć ten rezultat. Oczywiście, cztery lata temu znaleźliśmy się w finale, teraz jesteśmy w półfinale, ale nikt nie powiedział, że znowu nie awansujemy do meczu o złoty medal. W kraju panowało przekonanie, że wyjście z grupy będzie dobrym wynikiem. Oczywiście, nikt nie oczekiwał tak dobrej postawy drużyny Maroka. Mieliśmy świadomość, że drużyna od ostatnich mistrzostw zmieniła się. Sporo zawodników odeszło i to, co cieszy bardziej niż sam awans do półfinału to fakt, że pomimo zmiany pokoleniowej jakościowo nadal pozostajemy na szczycie. Znaleźliśmy się w gronie najlepszych drużyn na świecie i nie ma w tym żadnego przypadku. Pokazaliśmy, że poza jakością czujemy się mocni mentalnie, mamy mocny charakter. Szczególnie potwierdzają to konkursy rzutów karnych.

- W 1/8 finału wielu widziało w was faworytów starcia z Japonią, ale już w ćwierćfinale to Brazylia miała was łatwo pokonać. Wyszło inaczej.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że to my jesteśmy faworytami starcia z Japończykami, ale oni nie znaleźli się na tym etapie przypadkowo. W grupie ograli Hiszpanów i Niemców, wyszli z pierwszego miejsca i sprawili nam sporo problemów. Mecz z nimi był bardzo wyrównany i w końcówce szczęście uśmiechnęło się do nas. Natomiast co do kolejnych starć uważam, że nie ma łatwiejszych meczów niż te przeciwko Brazylii i Argentynie. Po pierwsze trener w szatni nikogo nie musi motywować. Każdy wie, co to za rywal, co osiągnął i jakich zawodników ma w swoich szeregach. Drużyna przeciwna jedyne co musi zrobić, to po prostu wyjść na boisko i zap.. z całych sił. To my jesteśmy underdogiem i jeżeli osiągniemy coś ponadto to już będzie wielki rezultat. Przeciwko „Canarinhos” udowodniliśmy, że możemy powalczyć z każdym i możemy odrobić wynik nawet z taką potęgą. Brazylijczycy mieli Neymara, Argentyna ma Messiego, więc musimy zatrzymać kolejną ikonę futbolu.

- Cztery lata temu Chorwaci udzielili Argentynie bolesnej lekcji futbolu. Pana rodacy rozbili rywala aż 3:0. Uważa pan, że - „Albicelestes” wyjdą na boisko z chęcią rewanżu za tamto niepowodzenie?

- Przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na fakt, że Argentyna jest obecnie lepsza niż cztery lata temu. Na pewno czeka nas trudne zadanie. „Albicelestes” wiedzą, że cztery lata temu zawiedli i najlepszą odpowiedzią będzie zdobycie w Katarze mistrzostwa świata. My musimy nastawić się dobrze i awansować do finału.

- Wspomniał pan o zmianie pokoleniowej. Kilku zawodników zaskakuje na tym turnieju.

- Jestem pod wielkim wrażeniem nowych zawodników. Świetnie przeciwko Brazylii zagrał Josip Juranović. Myślę, że to on był MVP tego spotkania. To jest niemożliwe, aby „schować do kieszeni” Viniciusa, a jego wejścia ofensywne były bardzo groźne i siały olbrzymi popłoch w szeregach Brazylii. Gvardiol gra na tym mundialu coś niemożliwego. Moim zdaniem obok van Diyka to obecnie najlepszy środkowy obrońca na świecie, a przecież on ma dopiero 19 lat! Już teraz jest wart ponad 100 milionów euro. Myślę, że na kilka lat może zdominować tę pozycję w światowym futbolu i będzie grał w jednym z topowych klubów europejskich. Świetnie wygląda także Sosa, który gra po raz pierwszy na mundialu. Z drugiej strony w środku pola dominują weterani – Brozović, Modrić i Kovacić. Myślę, że niewiele drużyn może pochwalić się takim potencjałem w tej strefie boiska. Być może brakuje nam klasycznej „dziewiątki”. Po odejściu Mandżukicia szkoleniowiec szuka optymalnego rozwiązania, stawiając tam an Petkovicia, Livaję, Kramaricia. Na szczęście udaje mu się trafiać ze zmianami.

- Chorwacja pokazuje, że na mundialu wcale nie trzeba wygrywać, aby sięgnąć po medal. Z pięciu meczów wygraliście tylko jeden – w grupie z Kanadą. Pozostałe cztery kończyły się podziałem punktów, dwukrotnie awansowaliście po rzutach karnych.

- To tylko potwierdza charakter tego zespołu. Co ciekawe, z ostatnich dziewięciu meczów, rozgrywanych już w fazie play-off aż ośmiokrotnie graliśmy dogrywki. Z jednej strony może to trochę dziwić, ale z drugiej chłopaki potwierdzają, że mają wielką siłę mentalną, a poza tym mają dużo sił i determinacji, aby walczyć nie tylko przez 90, ale także 120 minut.

- W przeszłości był pan powoływany do reprezentacji Chorwacji. Ilu pana znajomych będzie walczyło o finał mundialu?

- Kilku moich znajomych gra jeszcze w drużynie narodowej. Z Livają i Perisiciem graliśmy wspólnie w Hajduku. Grając w młodzieżowych reprezentacjach także występowałem z kilkoma. Regularnie dzieliłem pokój z Kovaciciem. Znam dobrze kilku z nich i jedyne czego żałuję, że nie ma mnie tam z nimi. Niemniej czuję olbrzymią dumę, że moi koledzy za chwilę będą grali o finał mistrzostw świata.

- Czy zaskoczył pana rozwój Josipa Juranovicia? Kiedy przychodził do Legii mówiło się, że ma możliwości, ale chyba nikt nie przypuszczał, że w nieco ponad dwa lata od transferu na Łazienkowską stanie się półfinalistą mistrzostw świata.

- I niech ktoś teraz powie, że polska liga jest słaba (śmiech). Oczywiście bardzo cieszę się z takiego rozwoju Josipa. Obaj w przeszłości broniliśmy barw Hajduka. W Legii świetnie wyglądał na wahadle, wspólnie z Filipem Mladenoviciem stworzyli bardzo groźny duet. Na pewno wzmocnił się fizycznie tutaj, chociaż odszedł do Celtiku i ligi szkockiej, gdzie ta walka i przygotowanie fizyczne jest jeszcze mocniejsze. Na pewno rozwinął się, w czym mocno pomogły mu występy w Ekstraklasie i podejrzewam, że zimą stanie się bohaterem duże transferu do jednej z topowych lig na świecie.

Sonda
Kto wygra mecz Argentyna - Chorwacja?
Najnowsze