Szymon Marciniak

i

Autor: East News Szymon Marciniak

Polski arbiter czeka na decyzję

Szymon Marciniak dostanie finał? Michał Listkiewicz nie ma wątpliwości, te argumenty mają wielką wagę [ROZMOWA SE]

2022-12-12 12:28

Jeszcze tylko cztery mecze pozostały do rozegrania na katarskim mundialu: dwa starcia półfinałowe (Chorwacja – Argentyna i Maroko – Francja) oraz bezpośrednie starcia o medale. Biało-Czerwonych od 1/8 finału już w turnieju nie ma. W Katarze wciąż pozostaje jednak tercet polskich arbitrów: Szymon Marciniak – Paweł Sokolnicki – Tomasz Listkiewicz, ale także wyznaczony do pracy z VAR-em Tomasz Kwiatkowski. O szansach na występ Polaków w decydującej fazie turnieju porozmawialiśmy z Michałem Listkiewiczem.

Listkiewicz – były prezes PZPN – jest jedynym Polakiem, który dostąpił zaszczytu uczestnictwa w finale MŚ. W 1990 roku w Rzymie asystował Edgardo Codesalowi na linii w spotkaniu Argentyny z RFN. Teraz wciąż jest szansa, że doczeka ponownego udziału rodaka w boju decydującym o mundialowym „złocie”. Tym bardziej, że Marcinikowi właśnie ubył groźny konkurent: Włoch Daniele Orsato wyznaczony został na rozjemcę spotkania Chorwacja – Argentyna. - Wiadomo więc, że Orsato już finału nie poprowadzi – mówi nasz rozmówca.

„Super Express”: - Szymon Marciniak posędziuje finał?

Michał Listkiewicz: - Spokojnie, odczekajmy jeszcze tych kilka-kilkanaście godzin do ostatecznych decyzji. Pierluigi Collina – jak pokazuje ten turniej – obsadza mecze z dnia na dzień, a do finału jeszcze tych parę dni pozostało.

- Czy sędziowie ćwierćfinałów mogą być brani pod uwagę do prowadzenia spotkań w strefie medalowej?

- Raczej się tego nie stosuje. Pamiętajmy jednak, że Collina na fazę od ćwierćfinałów wzwyż zostawił aż 20 sędziów. Jak na osiem spotkań – to bardzo dużo. Jak widać po analizie tego grona, chce, żeby sędziowanie rozwijało się globalnie.

- Na razie jednak w ćwierćfinałach oraz w pierwszym półfinale korzysta jedynie z arbitrów z Ameryki Południowej i Europy. Nie wyznaczał sędziów z innych kontynentów. Dlaczego?

- Bo umiejętnościami trochę odstają. Poza Europą i Ameryką Południową różnie z tym poziomem prowadzenia meczów bywa. Afryka stoi od lat w miejscu, w Azji pojawił się zdolny Irańczyk, ale brak mu stabilizacji formy. To wynik tego, że na tych kontynentach jest słaba konkurencja, a rozgrywki są tam mniej wymagające niż ligi europejskie, Champions League czy Liga Europy. No i na zupełnie innym poziomie jest szkolenie. Na Starym Kontynencie szkolą następców najwybitniejsi byli arbitrzy, a w Azji czy Afryce takowych właściwie nie było.

- Mundial katarski jest nietypowy. Może jednak decydujące mecze poprowadzi ktoś spoza dwóch najważniejszych piłkarsko kontynentów – choćby z powodu „poprawności politycznej”?

- Polityka kiedyś rzeczywiście wchodziła w grę na mundialach. Szefowie FIFA miewali życzenia, by sędziował przedstawiciel tego czy innego kraju. Wybór bywał sprawą kolektywną: działała komisja sędziowska, odbywało się głosowanie... Dziś Pierlugi Collina podejmuje wszystkie decyzje indywidualnie. Nie sądzę, żeby nawet Gianni Infantino mu się w to wtrącał.

- To dobrze?

- Dobrze. Jest więcej merytoryki, bo Collina to przecież fachowiec najwyższej klasy.

- A Szymon Marciniak w Katarze, gdzie prowadził do tej pory mecz grupowy Francji z Danią oraz spotkanie 1/8 finału między Argentyną i Australią, dał mu merytoryczne argumenty?

- Tak. Szymon zrobił sto procent tego, co mógł, by zasłużyć na kolejną nominację. Oba jego występy oceniam bardzo wysoko; świetnie zarządzał meczami. Jeśli chodzi o zarządzanie, jest – obok Michaela Olivera – chyba najlepszym rozjemcą.

- Oliver prowadził ćwierćfinał. Zmniejszył w ten sposób szanse kolejnego występu?

- Trudno powiedzieć. W głowie Colliny nie siedzę.

- W poprzednim mundialu Marciniak nie skorzystał z VAR-u w meczu Niemców ze Szwecją i... nie pojawił się więcej na murawie. Myśli pan, że Collina analizuje, kto i jak korzysta z podpowiedzi technologii?

- Myślę, że to ważne dla oceny arbitrów. Jeżeli pod wpływem VAR-u sędzia zmienia wcześniejszą decyzję, oznacza to, że wcześniej popełnił błąd – no chyba że rzecz dotyczyła jakiejś bardzo ukrytej i niejednoznacznej sytuacji. Ale dobry sędzia powinien jednak decydować bez VAR-u. Najgorzej, dla niego, gdy nie widzi ewidentnego karnego czy czerwonej kartki, i dopiero po interwencji kamer podejmuje właściwe rozstrzygnięcie. Pamiętać trzeba jednak o tym, że w wielu krajach VAR-u nie ma wcale w rozgrywkach ligowych. Ci sędziowie przyjeżdżają na mundial, nie mając zbyt wielkiego doświadczenia we współpracy z tym systemem.

- Argentyńczyk Facundo Tello zapewne takie doświadczenie ma. Ale Portugalczycy mieli do niego wielkie pretensje, że nie sprawdził na VAR-ze sytuacji z I połowy, kiedy domagali się karnego!

- Generalnie mieli pretensje, że sędziował im Argentyńczyk, a więc przedstawiciel kraju, który pozostał w grze o triumf. Ale Tello – uważam - nie popełnił błędu. Natomiast były kontrowersje w meczu Anglia – Francja; mowa o sytuacji z udziałem Kane'a w pierwszej połowie, bo był chyba faul na nim w polu karnym, oraz o faulu poprzedzającym gola dla „Trójkolorowych”. W obu przypadkach coś tam nie zagrało w na linii arbiter główny – VAR.

- Jeśli już jesteśmy przy ćwierćfinałach – i potencjalnych konkurentach Szymona Marciniaka – nie sposób nie wrócić do Mateu Lahoza. Co pan sądzi o jego pracy w meczu Argentyna – Holandia?

- Generalnie to bardzo dobry sędzia, ale ten mecz sędziował fatalnie. Nie wytrzymał emocjonalnie. W serii „jedenastek” wzięli udział zawodnicy, których już nie powinno być na boisku, bo wcześniej powinien ich z niego wyrzucić z czerwoną kartką. Do tego doszły absolutnie szkolne błędy, na poziomie – rzekłbym – okręgówki.

- Mocne słowa!

- Tak. Chodzi mi na przykład o wycofanie się z przywileju korzyści po faul na Messim bez piłki. Pozwolił grać, potem cofnął akcję, nie dając kartki... Nie był to jego dzień, był strasznie „zagotowany”. Jeżeli arbiter pokazuje 18 żółtych kartek, nie jest to wina samych zawodników, ale i jego. To znaczy, że coś było nie tak z zarządzaniem przez niego meczem.

- Szymon Marciniak od kilku dni jest „w poczekalni”. Wytrzyma ciśnienie?

- To twardy zawodnik. Wiem, że chłopaki na luzie czekają na decyzję Colliny. Oglądają razem mecze w telewizji – choć oczywiście na meczach Biało-Czerwonych byli na trybunach. A potem każdy z nich omawiają we własnym gronie. Czasem wychodzą na spacer; generalnie trzymają się polską grupą.

- Byłaby to duża porażka, gdybyśmy jednak Szymona Marciniaka już nie zobaczyli na katarskich murawach?

- Nie. O porażce można mówić, jak ktoś coś zawali. Szymon nie zawalił niczego, zrobił wszystko perfekcyjnie. Dwa mecze jego zespół sędziowski poprowadził świetnie. Na dodatek Tomek, mój syn, w meczu otwarcia, asystując na VAR-ze też był bezbłędny. Nie ma się do czego przyczepić. Liczę więc, że zobaczymy jeszcze Polaków na boisku. Przy czym wolałbym, żeby – jeśli Collina inny pomysł na finał – dostali raczej półfinał, niż mecz o trzecie miejsce. Walka o brązowy medal już nie ma takiej dramaturgii, jak półfinał.

- Pamięta pan, gdzie pana zastała informacja o wyznaczeniu na finał mundialu 1990?

- Na... basenie. Chciałem się wypluskać, trochę wygrzać na słońcu. Myślałem, że jestem już „po robocie”, że mistrzostwa mam już z głowy. Przecież to nie było normalne, że miałem półfinał, a potem jeszcze finał – to zdarzyło się tylko raz w historii!

Sonda
Czy Szymon Marciniak i jego asystenci mają szansę na poprowadzenie wielkiego finału MŚ?
Powrót reprezentacji Polski z Mistrzostw Świata w Katarze
Najnowsze