Dla Puyola gra w masce to nic nowego. Po raz pierwszy kość policzkową (i to podwójnie) złamał w 2002 roku. Drugi raz zdarzyło mu się to w 2004 r., a trzeci - w niedzielnym starciu z Osasuną Pampeluna (2:1).
Puyol to jednak prawdziwy twardziel, mimo ogromnego bólu dograł mecz z Osasuną do końca i dopiero potem udał się na badania. Te potwierdziły złamanie, ale to nie zraziło piłkarza Barcy. Rwie się do walki z Realem, a sztab medyczny "Dumy Katalonii" raczej nie widzi przeciwwskazań.
Dla Barcy jego występ to sprawa kluczowa, bo o Puyolu mówi się, że - jeśli chodzi o mecze na Santiago Bernabeu - jest talizmanem Barcelony.
Mając go w składzie, Katalończycy nie przegrali na boisku odwiecznego rywala od sześciu lat, notując w tym czasie pięć zwycięstw i jeden remis. Drugim filarem Barcy ma być oczywiście Leo Messi. Media w Barcelonie z satysfakcją podkreślają, że Argentyńczyk zaliczył najlepszy start sezonu w karierze.
Nigdy wcześniej w pierwszych trzech meczach nie zdobył aż pięciu goli. Leo jest w świetnej formie, natomiast Cristiano Ronaldo to cień piłkarza z poprzednich rozgrywek. I właśnie dlatego, mimo że Realowi wystarczy wygrana 1:0, za faworyta do zdobycia Superpucharu wciąż uważana jest Barca.
Nie przegap!
Real Madryt - FC Barcelona, TVP 1, dziś, od 22.25
Relacja tekstowa na gwizdek24.pl.