„Super Express”: - Do Juraty przyleciałeś z Dubaju. Nie przeżyłeś szoku termicznego?
Arkadiusz Milik: - Praktycznie przez mój cały pobyt w Dubaju utrzymywała się 40-stopniowa temperatura. W Juracie jest trochę chłodniej, ale i tak jest przyjemnie. To obóz regeneracyjny i wierzę, że w takich warunkach każdy dojdzie do siebie po ciężkim sezonie.
- Dlaczego zjawiłeś się nad morzem dzień przed pozostałymi zawodnikami?
- Niektórzy grali jeszcze w ubiegły weekend, a ja skończyłem sezon 8 maja, dlatego postanowiłem przyjechać szybciej, by popracować trochę z trenerem przygotowania fizycznego. Podobnie było przed rokiem. Chcę mieć pewność, że zrobiłem wszystko, by przygotować się do mistrzostw w stu procentach.
- Rozpamiętujesz jeszcze fatalną końcówkę sezonu, w której mistrzostwo Holandii wymknęło ci się z rąk?
- Przez kilka dni chodziłem przybity, ale wiem, że trzeba było się podnieść. Porażki jeszcze bardziej napędzają mnie do ciężkiej pracy. Zostawiam więc to za sobą, idę do przodu, a teraz skupiam się wyłącznie na kadrze.
- Na transferze nie? Podobno Lazio i Inter są gotowe wyłożyć za ciebie kilkanaście milionów euro.
- Mam jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji, teraz myślę tylko o reprezentacji.
- Nie lepiej mieć czystą głowę podczas Euro i znać swoją przyszłość?
- Po mistrzostwach będę miał troszkę więcej wolnego czasu i dopiero wtedy będę myślał o przyszłości. - Razem z Robertem Lewandowskim zdobyliście w zakończonym sezonie łącznie 66 bramek. Tak skutecznego duetu zazdrości nam cała Europa. Duża w tym zasługa Roberta, bo wiem, że między Bundesligą a ligą holenderską jest duża przepaść. Cieszę się, że strzelamy tyle bramek, ale pamiętajmy, że na gole pracuje cała jedenastka, a nie tylko Milik i Lewandowski.
- Jaka atmosfera panuje w kadrze?
- Świetna! Prawda jest taka, że na kadrę chciałoby się przyjeżdżać co miesiąc, albo nawet i częściej. W Juracie mamy czas, by się jeszcze lepiej poznać i zintegrować, dlatego dostrzegam same plusy tego zgrupowania. Na ciężkie treningi i właściwe przygotowania będzie czas w Arłamowie.