Fernando Santos

i

Autor: Cyfrasport Fernando Santos

Obrzydliwe!

Aż robi się niedobrze po usłyszeniu, jak Fernando Santos zachowywał się w Polsce. Po roku prawda wyszła na jaw

2024-09-13 19:15

W piątek 13 września wybił równo rok, od kiedy Fernando Santos stracił pracę w reprezentacji Polski. Co prawda dwanaście miesięcy temu nie był to pechowy piątek trzynastego, a kibice nawet cieszyli się, że to koniec nieudanej współpracy. Jednak dopiero po roku prawda o zachowaniu Santosa w Polsce wyszła na jaw. Aż robi się niedobrze, jak naprawdę zachowywał się Portugalczyk!

Fernando Santos miał być selekcjonerem reprezentacji Polski na lata, a nie wytrzymał do kalendarzowego końca lata. Portugalczyk został zaprezentowany jako nowy trener Biało-Czerwonych w styczniu, a już 13 września oficjalnie stracił pracę. Jego kadencja przeszła do historii polskiej piłki jako jedna z najsłabszych, ale nie przeszkodziło to Santosowi w utrzymywaniu wysokiego mniemania o samym sobie. Mistrz Europy z 2016 roku z Portugalią od samego początku nie sprawiał wrażenia otwartego człowieka, a o jego zakazach szybko zrobiło się głośno. Kluczowe przy szybkim odejściu były oczywiście wyniki Polaków, które były znacznie poniżej oczekiwań. Kompromitująca porażka z Mołdawią w Kiszyniowie (2:3) na zawsze zapisała się w historii, a za 69-latkiem tęskni raczej niewielu polskich kibiców. Ich liczba może jeszcze zmniejszyć się po tym, co rok po zwolnieniu Santosa ujawnił "Przegląd Sportowy".

Obrzydliwe, jak Fernando Santos naprawdę zachowywał się w Polsce

Dokładnie dwanaście miesięcy po rozstaniu z Portugalczykiem "Przegląd Sportowy" odsłonił kulisy jego pobytu w Polsce. Wszystko po rozmowach z kilkoma osobami, które miały do czynienia z byłym selekcjonerem. Okazuje się, że nie tylko wyniki pozostawiały sporo do życzenia, lecz także zachowanie Santosa. Było ono dziwne, a nawet chamskie.

Co pozostawił po sobie Santos? Dużo śliny na wykładzinie. Pluł, gdzie popadnie. Nie zważał na żadne okoliczności. Chciał pluć, to pluł. Czy to przy piłkarzach, czy przy wysoko postawionych osobach w polskiej piłce - wspomina anonimowo jeden z rozmówców. Dalej dowiadujemy się, że 69-latek miał powstrzymać się od plucia tylko raz, gdy w ostatniej chwili zauważył... Aleksandrę Kostrzewską (z domu Rosiak), byłą dyrektorkę departamentu ds. mediów i komunikacji w PZPN.

Związek musiał też wymyślić rozwiązanie w związku z nałogiem portugalskiego trenera. Nie wolno było mu palić w pobliżu murawy stadionu PGE Narodowego, ale wydzielono mu małe pomieszczenie w pobliżu szatni, gdzie raczył się kolejnymi papierosami. - Ktoś wpadł na taki pomysł, żeby selekcjoner nie musiał kitrać się gdzieś w WC albo pod prysznicem - tłumaczyło źródło "Przeglądu Sportowego".

Najnowsze