"SE": - Dlaczego Freiburg? To była jedyna czy po prostu najlepsza oferta?
Bartosz Kapustka: - Była najkonkretniejsza, ale też bardzo interesująca. Trener Streich i działacze dawali mi wyraźne sygnały, że bardzo liczą na mój transfer. Jeszcze przed podpisaniem umowy miałem możliwość rozmowy z trenerem. Mówił, że ma na mnie pomysł, widać było, że nie jestem dla klubu którąś tam opcją. Na zasadzie: jak wypali to dobrze, a jak nie, to też nic się nie stanie. Tu widać od początku, że wszyscy chcą, abym był ważną częścią zespołu.
- Mam jednak wrażenie deja vu. W Leicester też o ciebie zabiegał trener, Claudio Ranieri.
- Faktycznie, może to wyglądać nieco podobnie, ale już po pierwszych dniach widzę, że jest lepiej. Trener Freiburga to właśnie mnie poświęca na treningach najwięcej uwagi, wszystko pokazuje, objaśnia. No i istotna różnica: do Leicester dołączyłem ledwie na 1,5 tygodnia przez startem ligi, a z Freiburgiem jestem od początku przygotowań. Mam dużo więcej czasu, żeby poznać drużynę.
Zobacz: Niemcy już podziwiają Bartosza Kapustkę. "Artysta dryblingu"
- Radek Gilewicz w wywiadzie dla Interii powiedział, że boi się o ciebie, że w tym momencie Bundesliga to za wysokie progi.
- Wiem, że to wysokie progi, ale wierzę, że nie za wysokie dla mnie. Stawiałem i dalej będę sobie stawiał ambitne wyzwania. W Anglii nie poszło jak chciałem, ale trzeba walczyć dalej, wstać z kolan.
- A może jednak powrót do Polski byłby lepszą opcją? Podobno Legia pytała o ciebie.
- Zimą mogłem wrócić tylko do Cracovii, bo przepisy zabraniają gry w trzech klubach w jednym sezonie, więc poza Pasami i Leicester nie było innej opcji. A uznałem, że powrót do Krakowa po kilku miesiącach nie jest dobrym pomysłem. Chciałem powalczyć do końca sezonu i mimo że nie wyszło, to nie żałuję, że spróbowałem.
- Minusy pobytu w Leicester znamy, a plusy?
- Trenowanie z takim artystą futbolu jak Mahrez. Nigdy wcześniej nie miałem okazji obcować z tak dobrym skrzydłowym. Robert Lewandowski jest pewnie jeszcze lepszym piłkarzem, ale to inna pozycja.
- Co będzie twoim sukcesem we Freiburgu?
- Regularna gra, gole, asysty. Po to wychodzę na boisko, żeby był z tego efekt. Nie chcę tylko być w składzie, chcę dać od siebie konkrety, czyli właśnie gole i asysty.