Fernando Santos

i

Autor: Paweł Skraba/Super Express Fernando Santos

„Kryszał” prosto z mostu

Były reprezentant zagadkowo o selekcjonerze. „Wolałbym, żeby miał jakąś konkretną wizję” [ROZMOWA SE]

2023-09-05 11:05

W czwartkowy wieczór (20.45, Warszawa) polscy piłkarze wrócą do walki w eliminacjach EURO 2024. Po żenującej porażce w Kiszyniowie, przed nimi już tylko mecze o „być albo nie być” w turnieju finałowym. Pierwszym rywalem na jesiennej wyboistej drodze na niemieckie boiska będą Skandynawowie. - Jeżeli dziś mamy bać się Wysp Owczych, to w ogóle bez sensu jest uprawianie tego sportu – mówi „Super Expressowi” Paweł Kryszałowicz, w którego CV reprezentacja naszych rywali ma szczególne miejsce.

Takie wyczyny zostają w pamięci samego zawodnika, a czasem i kibiców. W lutym 2004 Kryszałowicz w meczu z Wyspami Owczymi strzelił rywalom cztery gole w ciągu… 34 minut pierwszej połowy! Może byłyby i kolejne, ale w przerwie Paweł Janas zdjął go z boiska - w końcu to była tylko gra towarzyska. W rozmowie „Kryszał” nie tylko wrócił do tamtego meczu, ale i poświęcił parę zdań obecnej kadrze. I Fernando Santosowi też.

„Super Express”: - Pańskie cztery gole w meczu z Wyspami Owczymi to jeden z bardziej „kozackich” wyczynów w historii kadry. Pamięta pan?

Paweł Kryszałowicz: - No jak mam nie pamiętać? Trudno strzelić cztery gole nawet w meczu B-klasy, a co dopiero na szczeblu reprezentacji. A poza tym… znajomi nie pozwolą mi zapomnieć. Do dziś mi czasami dokuczają, że co prawda strzeliłem te cztery gole, no ale „przecież to były Wyspy Owcze”. I pewnie mają trochę racji. Gdybym dziś dostał powołanie, może też bym jeszcze choć jedną strzelił (śmiech).

- Trochę się jednak futbol w tym kraju rozwinął od tamtej pory…

- Oczywiście nikogo nie można lekceważyć, piłka w Europie się wyrównała. Ale jeżeli mamy bać się Wysp Owczych, to w ogóle bez sensu jest uprawianie tego sportu. Bez takich numerów proszę… Ale myślę, że spokojnie wygramy.

- A znajdzie się na boisku nowy „Kryszał”?

- Nie ma znaczenia, kto będzie strzelał. Choć pewnie fajnie by było, gdyby Robert coś trafił, podbudował siebie i chłopaków. Najważniejsze jednak, by odpowiednio do tego meczu podejść, a potem na boisko wyjść, wygrać i… zapomnieć o tym meczu. Bo są kolejne zadania do wykonania.

- Wiele się jednak ostatnio wydarzyło wokół kadry od Kiszyniowa.

- Zostawmy już tę nieszczęsną Mołdawię. Sporo czasu minęło, wiele słów krytyki padło, wiele żalów się wylało. Niech to już chłopaki zostawią za sobą, niech myślą o nowych wyzwaniach.

- Zaskoczony powołaniami?

- Nie chcę drążyć tematu, bo każdy trener takie sprawy widzi po swojemu i ma do tego prawo. Ale niektóre nominacje są dla mnie dziwne, zaskakujące. Chyba strach obleciał selekcjonera.

- Co pan przez to rozumie?

- Mam wrażenie, że brak jakiegoś planu. Wiosna wskazywała na to, że odmładzamy reprezentację, więc nie było powołań dla paru doświadczonych graczy, którzy akurat wtedy byli w formie. Teraz do nich wrócił, choć ich dyspozycja jest, hm…, inna. Wolałbym – jako kibic – żeby selekcjoner jednak miał jakąś konkretną wizję.

- Jest w tej wizji 23-letni Adrian Benedyczak, a nie ma młodszego o trzy lata Szymona Włodarczyka, choć sporo strzela w Austrii. Za wcześnie dla niego?

- Jest w gazie, może warto było mu się przyjrzeć? A czy za wcześnie? W Barcelonie na prawym skrzydle w wyjściowym składzie gra szesnastolatek i nikt nie mówi, że to za wcześnie dla niego. Ale – jak powiedziałem – z powołaniami nie dyskutuję.

- A co pan powie o sytuacji, w której spotykają się na zgrupowaniu panowie uwikłani w spory prokuratorskie? Myślę o Grzegorzu Krychowiaku i lekarzu kadry, Jacku Jaroszewskim.

- Absurd. Niedopuszczalne. Ktoś, kto rządzi, powinien zdecydować: lekarz czy zawodnik. Bo ich wspólna obecność na zgrupowaniu to przepis na konflikt. No cóż, za moich czasów w kadrze mieliśmy trochę inną skalę afer: chodziło co najwyżej o to, że kogoś na mistrzostwa nie wzięli (śmiech).

- Reasumując: niezależnie od tych pobocznych klimatów, w czwartek tylko zwycięstwo?

- Nie dopuszczam do siebie innej myśli. Gdybyśmy mieli stracić punkty z Wyspami, to… chyba by trzeba zwolnić trenera. A zaraz potem oddać walkowerem mecz z Albanią.

- W Tiranie zapadnie decyzja, czy jeszcze o coś gramy w tych eliminacjach EURO. Damy tam radę?

- W Albanii nawet z doświadczonymi chłopakami w kadrze i bez tej atmosfery, która obecnie jej towarzyszy, się męczyliśmy. Ale myślę, że obecność „Krychy” i „Grosika” wpłynie pozytywnie na całą ekipę. Widzieliśmy, jak bardzo przeżywali nieobecność w kadrze w meczach wiosennych; jak bardzo im na tej reprezentacji zależy. Wierzę, że będzie dobrze, bo oczywiście kibicuję kadrze. Spacerku w Tiranie nie przewiduję, ale na zwycięstwo czekam.

Sonda
Czy Polska awansuje na Euro 2024?
QUIZ. (Nie)Zapomniani bohaterowie reprezentacji Polski. Poznasz byłych kadrowiczów?
Pytanie 1 z 10
W kadrze debiutował za kadencji Leo Beenhakkera. W meczu z Grecją (2:0) strzelił gola. Zagrał na EURO 2012. Kto to?
Ludovic Obraniak
Paweł Kryszałowicz

i

Autor: Cyfra Sport Paweł Kryszałowicz
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze