- Orzeł w moim sercu jest bardziej biały niż czarny - mówi filar reprezentacji Polski do lat 19, która po ograniu San Marino (2:0) i Malty (5:0) zagra w niedzielę z Holandią o pierwsze miejsce w turnieju eliminacyjnym do mistrzostw Europy.
- Mamy naprawdę mocną ekipę - mówi Martin Kobylański, syn Andrzeja, byłego reprezentanta Polski, wicemistrza olimpijskiego z Barcelony. - W meczu z Holandią nie będzie większego stresu i dla nas, i dla nich, bo awans mamy zapewniony. Chcemy jednak zająć pierwsze miejsce w grupie, bo to daje nam szanse na lepsze losowanie w kolejnej rundzie eliminacji.
Kariera Kobylańskiego nabiera rozpędu. Po ponad 10 latach spędzonych w Energie Cottbus przeszedł w sierpniu do Werderu Brema. - Po tych wielu latach w Cottbus potrzebowałem zmiany. Jestem przekonany, że wyjdzie mi to na dobre, choć wiem, że nie będzie łatwo przebić się do pierwszego zespołu, konkurencja w Werderze jest spora. Oni mają jednak silny zespół młodzieżowy i wcale się nie załamię, jeśli na początku będę grał głównie w nim.
Do Kobylańskiego jak bumerang wraca ciągle to samo pytanie: dla jakiej kadry seniorskiej będzie grał. Serce ciągnie go do Polski.
- Na 100 procent jeszcze nie zdecydowałem - mówi ze śmiechem Kobylański. - Co prawda urodziłem się w Berlinie, ale cała moja rodzina jest z Polski, w domu rozmawiamy po polsku, jedzenie jest polskie, wszystko jest polskie. W moim sercu ten orzełek jest jednak bardziej biały niż czarny. Jestem bardzo wdzięczny Niemcom za to, że mnie tak dobrze wyszkolili, ale w sumie u nich grają już i Podolski, i Klose, i inni zawodnicy z Polski. Dlatego chybaby się nie obrazili, jakbym wybrał Polskę. Wreszcie oddadzą coś Polakom w zamian.