- To prawda, że dzisiaj masz być gościem najpopularniejszego w Danii talk-show "Aloha"?
- Tak, o 21.00. Ten show prowadzi najpopularniejszy komik w Danii, Casper Christiansen, który lubi zapraszać do programu kontrowersyjnych ludzi.
- Duńskie gazety podejrzewają, że współprowadzący program, Emil, to gej. Możliwe też, że zaproszą do dyskusji przedstawiciela homoseksualistów.
- Jeśli tam będzie gej, to ja nie idę. Dość już tych gejów i zadym z nimi związanych. Nie mam ochoty na kolejne tego typu dyskusje. A że ich nie lubię? Stwierdziłem to, co myślą miliony ludzi, tylko że w tych czasach boją się powiedzieć to głośno. Jeden geja lubi, a inny nie. Wolna wola.
- Podobno w Danii są polityczne naciski, żeby żaden klub już nigdy cię nie zatrudnił za to, co napisałeś.
- Nie wiem, czy to naciski polityczne, bo piętnują mnie prawie wszyscy, nie tylko politycy. Wtrącił się w to duński związek piłki nożnej, który próbuje mnie zastraszyć i zniszczyć. Słyszałem wypowiedzi działaczy duńskiej federacji, grożących, że zrobią wszystko, abym już nigdy nie zagrał w piłkę w Danii. Chcą wnioskować o dożywotni zakaz. Niech sobie wnioskują, i tak już tu nie zagram. A działacze duńskiej federacji to tacy sami obłudnicy jak cała reszta.
- W jakim sensie?
- Mnie nazywają rasistą, a sami przymykają oczy na rasistowskie zachowania Duńczyków. I już nie chodzi o to, co mnie spotykało... Mówiłem wcześniej, jak na meczach obrażano moją żonę, mamę... "Fucking Polak", czyli tytuł autobiografii, nie wziął się z niczego, tylko z okrzyków Duńczyków pod moim adresem. Ale inny przykład: w kopenhaskim klubie Nordsjelland gra czarnoskóry chłopak, Sisoki Zuma. I on w trakcie meczów często słyszy: "Ty jeb... czarnuchu, wyruchamy ci tę twoją czarną kobietę". Duńska federacja nic z tym nie robi, nie zwalcza tego. A to nie jest rasizm?
- Łatwiej ukarać piłkarza niż anonimowy tłum. Nie wściekłeś się, że działacze Midtjylland wywalili cię po tym, jak wybuchła afera?
- Nie obrażam się, kiedy nie ma ku temu powodów. Ten klub podał mi rękę latem, gdy wyrzucili mnie z Odense. Tamci zachowali się jak ostatnie skur....ny. Kopnęli mnie w dupę jak psa, gdy przestałem być potrzebny. I tego nie daruję, sprawa skończy się w sądzie. A Midtjylland przygarnął mnie i za to jestem wdzięczny. Teraz nie mam do nich pretensji. Oni chyba nawet nie chcieli się mnie pozbywać, ale nacisk całej Danii był tak wielki, że nie wytrzymali presji. Zachowują się jednak jak dżentelmeni, wciąż będą płacić mi pensję.
- Chcąc nie chcąc, zrobiłeś świetną reklamę książce...
- Ale nie taki był mój cel. Przecież nie mogłem przewidzieć, że zrobi się aż taka awantura. Mieszkam tu ponad 10 lat, miałem sporo obserwacji, którymi chciałem się podzielić. A że taki dym się zrobił... Czy ty wiesz, że w mojej sprawie wypowiadał się nawet najbardziej znany duński profesor zajmujący się wolnością słowa? W telewizji tłumaczył ludziom, że pomysł zlinczowania Onyszki nie jest dobry, bo miałem prawo powiedzieć, co myślę.
- Jaki jest nakład autobiografii?
- Na pierwszy rzut pójdzie 10 tysięcy egzemplarzy, wydawca chce też wydać książkę po polsku, bo dostał sporo maili od Polaków, że chcieliby to przeczytać. Niedawno książkę napisał inny były piłkarz, David Niel-sen i wyszedł z tego bestseller, sprzedało się 30 tysięcy. Trochę pomogłem, bo był tam rozdział o mnie (śmiech). Nielsen napisał, że marzy, aby wrócić do Odense i złamać mi nogę w kilku miejscach, tak żebym cierpiał jak nigdy dotąd. Poszło o to, że wcześniej powiedziałem, że odpadliśmy z pucharów, bo mamy kiepskich napastników. A Nielsen był jednym z nich, więc się obraził. Ale potem się spotkaliśmy, poszliśmy na piwo i jest OK.
- Wcześniej mówiłeś, że najchętniej Duńczycy by cię zlinczowali. Uspokoiło się trochę?
- W domu czułem się ostatnio jak bohater "Big Brothera". Przed moim budynkiem stały wozy transmisyjne różnych kanałów duńskiej telewizji, próbujące śledzić każdy mój ruch. Nieźle się porobiło, co? (śmiech).