Pierwotnie na wrześniowym zgrupowaniu mieli pojawić się trzej bramkarze - Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski i Bartłomiej Drągowski. W ostatniej chwili, w niedzielę wieczorem, poinformowano, że ten drugi doznał kontuzji kostki i zastąpi go Kamil Grabara. Stało się to tuż po głośnym wywiadzie Roberta Lewandowskiego, w którym ten wprost nazwał Skorupskiego "kłamcą". Sam bramkarz rozegrał w klubie pełne 90 minut i nic nie wskazywało na jego uraz. To rozbudziło zwolenników teorii spiskowych, jednak rozwiązanie sprawy nie zamknęło kłopotów PZPN. Już na zgrupowaniu, po poniedziałkowej konferencji otwierającej ten okres, rzecznik Jakub Kwiatkowski poinformował, że Grabara nie dołączy do drużyny i zastępcą "Skorupa" zostanie jednak Marcin Bułka. Zamieszanie z bramkarzami reprezentacji Polski odbiło się szerokim echem nie tylko nad Wisłą, lecz także m.in. w Danii.
Duńczycy punktują PZPN ws. Kamila Grabary
- Kamil miał w zeszłym roku złamaną kość twarzy, cały czas ten problem mu doskwiera, a chyba w ostatnim meczu z Rakowem został uderzony w twarz i cały czas czuje tam mocny dyskomfort. Niewykluczone, że będzie miał operację, w trakcie której zostaną wyciągnięte te elementy, które zostały mu po tej kontuzji wstawione - te tłumaczenia Kwiatkowskiego mocno zaniepokoiły Duńczyków. Grabara jest podstawowym bramkarzem FC Kopenhaga i niedługo może zostać bohaterem wielkiego transferu. W związku z tym dziennik "B.T." poprosił o komentarz, który mocno podważa słowa rzecznika PZPN.
- Kamil ma kontrolę w sprawie operacji, którą przebył po odniesieniu kontuzji, to jest powód, dla którego został w Kopenhadze - poinformował rzecznik FC Kopenhagi, Jes Mortensen. Zaprzeczył też jakiejkolwiek kontuzji polskiego bramkarza i ewentualnej operacji. Nikt w stolicy Danii nie słyszał o tak drastycznych krokach, o których na konferencji mówił Jakub Kwiatkowski.