Super Express: - Podobno jak usłyszałeś w słuchawce głos Adama Nawałki, to cię zatkało i nie mogłeś z siebie wydusić ani słowa?
Bartosz Kapustka: - Nie wierzyłem, że wszystko może się potoczyć tak szybko. Siedziałem z kolegami, kiedy w komórce wyświetlił mi się nieznany numer. I zdumienie. Trener Adam Nawałka! Zapytał, jak się czuję, i zaprosił mnie na reprezentację.
Bartosz Kapustka przed meczem Niemcy - Polska
- Powołanie stało się faktem, przyjechałeś na zbiórkę, zobaczyłeś Roberta Lewandowskiego i co?
- Na kadrę podróżowałem z Krzysiem Mączyńskim, który opowiedział mi wszystko o drużynie, chłopakach, zwyczajach. Już w hotelu każdy z reprezentantów podszedł, przybił piątkę, zagadnął. Jeśli był jakiś dystans, to zniknął momentalnie. Kiedy koledzy dowiedzieli się o powołaniu, to od razu pojawiły się zamówienia, takie pół żartem, pół serio, na autografy reprezentantów. Ale od nikogo nic nie brałem.
- To prawda, że latem licytowały się o ciebie Legia i belgijski Standard Liege?
- Mam jeszcze półtora roku kontraktu z Cracovią i wiele w tym klubie do zrobienia. Chcemy awansować do najlepszej ósemki ligi, a potem to już. wszystko może się wydarzyć. Co do Legii, to już tam byłem. Jak miałem piętnaście lat, to wyjechałem z tą drużyną na turniej na Słowację. Ostatecznie jednak z Tarnovii trafiłem do "Pasów" i nie żałuję.