"Super Express": - Opadły już emocje po nominacjach?
Sebastian Mila: - To był dla mnie trudny moment, a informacja nie była miła. Ale ją zaakceptowałem. Pewnie, że byłem zawiedziony, ale trudno, żeby było inaczej. Jednak chce myśleć pozytywnie. Wybieram się na
Mazury, gdzie zamierzam się wyciszyć i odpocząć. Ale buty wziąłem ze sobą (śmiech).
- O braku powołania dowiedziałeś się z internetu, czy złą dla ciebie wiadomość przekazał osobiście trener Adam Nawałka?
- Zanim skład kadry pojawił się w mediach zadzwonił do mnie selekcjoner i poinformował o decyzji. Wszystko odbyło się profesjonalnie. Rozmawialiśmy na kilka tematów. Może mi się to nie podobać, mogę się z
tym wyborem nie zgadzać, ale muszę to zaakceptować. Bo zawsze mogłem na trenera liczyć. To on mi po raz kolejny dał szansę w reprezentacji. Był wobec mnie fair, zachował się uczciwie.
- Nie było cię w kadrze już podczas marcowego zgrupowania. Odebrałeś to jako ostrzeżenie od Nawałki: "Mila uważaj, bo nie pojedziesz do Francji"?
- Trener nie musiał mnie ostrzegać, dawać sygnałów. Od początku stawiał sprawę jasno zarówno przede mną, jak innymi zawodnikami. Od początku roku byłem świadomy, jaki cel ma przed sobą. Wiedziałem, że muszę coś zmienić w swojej grze.
- Masz sobie coś do zarzucenia, że czego nie zrobiłeś, a może zaniedbałeś i przez to nie jedziesz na EURO?
- Nie analizuję braku powołania w ten sposób. Nie chce myśleć na zasadzie: co by było, gdybym... To nic nie da. Trener zdecydował tak, a nie inaczej i tyle. Stało się.
- Zgadzasz się z tym, że bilet do Francji przegrałeś z Filipem Starzyńskim i niewykorzystanym rzutem karnym z Piastem Gliwice?
- Po powrocie z Belgii Filip miał super rundę. Zagłębie było odkryciem ligi, skończyło sezon na podium. Filip grał dobrze, strzelał gole, zaliczał asysty, trafił też przeciwko Finlandii. Zasłużył na powołanie.
- Prezes PZPN Zbigniew Boniek komentując powołania na EURO powiedział, że z grona piłkarzy pominiętych najbardziej brakuje mu właśnie ciebie.
- Doceniam słowa prezesa, że tak ciepło o mnie powiedział, że w ten sposób podtrzymał mnie na duchu. Zachował się z klasą i za to chcę mu podziękować. Z prezesem Bońkiem jestem zżyty, bo to właśnie on, gdy był
selekcjonerem reprezentacji Polski jako pierwszy wysłał mi zaproszenie na towarzyski mecz z Danią. Od niego więc wszystko się zaczęło.
- W mediach społecznościowych zamieściłeś zdjęcie z meczu Niemcami, w którym strzeliłeś gola, a pod nim wpis: "Dla tej chwili było warto... Dziękuję bardzo. Będę mocno wspierał naszą reprezentację! Wierzę w
trenera i drużynę".
- Od razu wpadł mi do głowy pomysł, aby uwiecznić chwilę, która sprawiła mi największą radość. Zrobiłem tak, bo chciałem pokazać, że całym sercem jestem z drużyną. To, że nie ma mnie w kadrze, że nie jadę na EURO nie zmienia mojego podejścia do reprezentacji. Napisałem tak, jak czuję. Teraz jestem jej kibicem. Chciałem zaznaczyć, że będę trzymał kciuki za chłopaków.
- Wiązałeś z finałami duże nadzieje?
- Tak, chciałem reprezentować kraj na mistrzostwach, bo to coś wyjątkowego. Trudno opisać to słowami, ile to dla mnie znaczy. Pewien etap w kadrze u mnie się zakończył. Młodych, utalentowanych piłkarzy w
kadrze nam nie brakuje. Gdy przed laty wchodziłem do reprezentacji to też kogoś w niej zastępowałem. Tak się po prostu dzieje. Będę kibicował zawodnikom, jak Filip Starzyński czy Krzysiek Mączyński, grających na
mojej pozycji.
- Jak zareagowali koledzy z kadry, gdy okazało się, że akurat ty z niej wypadasz? Dużo miałeś telefonów?
- Wiesz, sam chciałem oswoić się z tą sytuacją... Poza tym wszystko wydarzyło się przed ostatnią kolejką, gdy czekał nas ważny mecz z Cracovią. W głowie miałem walkę o Ligę Europy. Koledzy z kadry jednak
pokazali, że mogę na nich liczyć. Wspierali mnie na twitterze. To był z ich strony taki dodatek optymizmu. Pokazali, że w trudnym momencie potrafimy się zjednoczyć. To siła tego zespołu.
- Co najbardziej zapamiętasz z eliminacji EURO 2016?
- Mam takie trzy ważne momenty. Telefon od trenera Nawałki i pierwsze powołanie na mecz z Gibraltarem. Kolejne to historyczne zwycięstwo, bo pierwsze, nad Niemcami, gdy wszedłem z ławki i w końcówce strzeliłem zwycięskiego gola. Tak, to była niezapomniana chwila. No, i radość z kibicami, gdy po pokonaniu Irlandii zapewniliśmy sobie awans.
- Prezes Boniek mówi, że celem reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy jest wyjście z grupy. To realne?
- Jak najbardziej! Zebrała się interesująca grupa ludzi z dużym potencjałem. Mamy drużynę głodną sukcesu, która jest mądrze zarządzana. Jest dobry okres, bo wróciła moda na reprezentację, kibice chcą ją
oglądać, identyfikują się z nią. Każdy piłkarz przyjeżdża na zgrupowanie z wiarą w sukces. Cieszyłem się z każdego powołania, uwielbiałem przebywać w tym gronie.
- Nie ma cię w kadrze, a z Lechią nie zagrasz w Lidze Europy...
- Końcówka sezonu nie była dla mnie wymarzona. Muszę się otrząsnąć i wyznaczyć sobie nowe cele. Nie udało się zakwalifikować do pucharów, ale to był trudny dla nas sezon. Mieliśmy w nim wiele meczów o wszystko. Najpierw nie było wiadomo, czy w ogóle wejdziemy do "8". Gdy już się znaleźliśmy w grupie finałowej to jednak do ostatniej kolejki potrafiliśmy się bić o ten awans.