„Super Express”: - Jeden z rosyjskich dziennikarzy powiedział nam, że w tym sezonie dwóch piłkarzy wyrasta ponad ligę w sensie wielkiego wpływu na zespół. To Dziuba z Zenita i Krychowiak z Lokomotiwu. Miłe słowa, ale chyba zasłużone?
Grzegorz Krychowiak: - Pochwały zawsze cieszą, to jasne. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z tej pierwszej części sezonu. Ale nie tylko dlatego, że indywidualnie dobrze się prezentuję, ale dlatego, że dobrze nam idzie jako drużynie. Dobrze weszliśmy w ten sezon, jesteśmy regularni, w lidze rosyjskiej plasujemy się w czołówce, walczymy w Lidze Mistrzów. Pomagam drużynie, strzeliłem kilka goli. Nie mam prawa narzekać, a wręcz przeciwnie.
- Pierwszy w tabeli jest Zenit, wy z Rostowem jesteście za nimi z trzema punktami straty. Za wami Krasnodar i CSKA. O co walczy Lokomotiw?
- O mistrzostwo Rosji! Nie zamierzam tego ukrywać, bo po co? Ten cel nas motywuje, nakręca, napędza. Oczywiście, rywale wysoko zawiesili poprzeczkę, ale bijemy się o pierwsze miejsce. Ten zespół zna smak mistrzostwa i chciałby znów go poczuć.
- Z perspektywy czasu widać, że twoja decyzja o przejściu do Lokomotiwu była bardzo dobra, bo odzyskałeś świetną formę. Ale tak w punktach, co zadecydowało o reaktywacji Krychowiaka? Poza trafnym wyborem klubu…
- Zawsze mówię, że w piłce nożnej trzeba zadbać o cztery punkty. Pierwszy, to odpowiedni sen. Druga to trening indywidualny, przed i po treningu z drużyną. Trzeci to praca z fizjoterapeutą, a czwarty odpowiednie odżywianie się. Uważam, że ostatnio poczyniłem duży postęp, choćby w punkcie czwartym.
- Ale przecież od dawna dobrze się odżywiałeś…
- Tak ale… Do niedawna jadłem na przykład mięso, a od stycznia już nie jem. Chciałem jeszcze bardziej poprawić wyniki krwi. Miałem niezłe, ale chciałem mieć jeszcze lepsze. Odstawiłem więc mięso i wyszło mi to na dobre. Wyniki krwi są jeszcze lepsze.
- To domyślam się, że jesz dużo ryb?
- Jadam ryby, ale zmierzam w stronę ich ograniczenia, a następnie wyeliminowania z jadłospisu. Oczywiście robię to powoli, obserwuję mój organizm, nic na siłę. Docelowo jednak ryby też chcę odstawić. Ale to naprawdę nie problem. Można smacznie zjeść, a sałatka może smakować równie dobrze jak kurczak. Ja do mięsa już w ogóle nie „tęsknię”.
- Czyli w domu jedynym „mięsożercą” została Celia?
- Wręcz przeciwnie, ona pierwsza z niego zrezygnowała i namawiała mnie do tego samego. Jestem zadowolony z tej decyzji, bo bardzo dobrze się czuję. Ale, jak mówię, nie robiłem nic na łapu capu. Sporo przeczytałem na ten temat i wiedziałem jak się za to zabrać.
- Wracając na boisko. Powiedziałeś, że cel w lidze rosyjskiej to walka o mistrzostwo. A w Lidze Mistrzów? Po trzech meczach zajmujecie trzecie miejsce z trzema punktami. Atletico i Juventus mają po siedem, a Bayer Leverkusen zero. Bardziej patrzycie na to, żeby obronić trzecie miejsce i przejść do Ligi Europy, czy zaatakujecie liderów?
- Zdecydowanie to drugie. Absolutnie nie zamierzamy odpuszczać walki o wyjście z grupy. Nie po to ciężko harowaliśmy cały poprzedni sezon w lidze rosyjskiej na Ligę Mistrzów, aby teraz cokolwiek odpuszczać. Poza tym, w lidze rosyjskiej nie ma aż tak wyczerpującej dawki meczów, żeby nie mieć już sił na Champions League. Nie, nie! Walczymy tu o pełną pulę, czyli awans...
- Niedawno zagrałeś przeciwko przyjacielowi, Wojtkowi Szczęsnemu. Nie dokuczał ci po meczu? Bo jednak Juventus pokonał Lokomotiw 2:1…
- Nie, nie dokuczał. Pogadaliśmy trochę po meczu, ale żadnych złośliwości nie było z jego strony…
- Może dlatego, że w przyszłym tygodniu gracie rewanż? I wciąż możesz strzelić mu gola...
- Faktycznie, tak może być (śmiech). Może wstrzymywał się z uszczypliwościami do rewanżu, bo woli triumfować jako ostatni, po drugim spotkaniu? Oczywiście, postaram się mu w tym przeszkodzić.
- W tym sezonie strzeliłeś już sześć goli, pięć w lidze rosyjskiej, jednego w Lidze Mistrzów. Wolisz tego Krychowiaka z czasów Sevilli, defensywnego, czy tego, który ma więcej swobody na boisku i więcej strzela?
- Oczywiście, zawsze przyjemniej gra się do przodu, strzela gole. Ale… ja się dostosowuję. Moja gra, mój styl, to co robię na boisku, zawsze wynika z rozmowy z trenerem. Tak jak zadecyduje szkoleniowiec, tak ja wykonuję jego polecenia na boisku.
- Widać, że trener Lokomotiwu chce, abyś atakował i strzelał. Któryś z goli z tego sezonu sprawił ci najwięcej radości?
- Tak, bramka w meczu z Zenitem. Bo dała nam zwycięstwo, była strzelona głównemu rywalowi do mistrzostwa, którego zresztą pokonaliśmy w tym sezonie już dwa razy. Taki gol, w takim meczu dodaje pewności siebie. Bo oddanie strzału to decyzja. Tyle że jak trafiasz w trybuny, to koledzy mogą mieć do ciebie pretensje. Ale jak strzał jest groźny, to podbudowuje cały zespół. Na szczęście w tym sezonie o wiele częściej moje strzały są groźne niż takie, po których piłka ląduje wśród kibiców.
- Fajnie byłoby przenieść jeszcze skuteczność na reprezentację. Jak oceniasz narodowy zespół? Nie brak opinii, że z tak niedoświadczonym trenerem, z takim stylem to zagramy trzy mecze na EURO i do domu. Jak reagujesz na takie słowa?
- Takie opinie mogą nam tylko… pomóc. Bo ja pamiętam co się działo przed mundialem w Rosji. Było wręcz przeciwnie: pojawiały się opinie, że jedziemy tam niemalże po złoto, a wiadomo jak to się skończyło. Niech więc kibice krytykują, ale ja mam wiarę w ten zespół. Uważam, że mamy bardzo dobrą drużynę i możemy osiągnąć coś bardzo fajnego.
- Czyli na przykład powtórzyć wynik z 2016 roku - ćwierćfinał?
- Nie ma sensu w tym momencie deklarować takich konkretów. Grajmy na EURO mecz po meczu…
- To inaczej: w jakimś sensie jesteś weteranem, pamiętasz dwa ostatnie duże turnieje. Obecna drużyna jest gorsza, lepsza, inna?
- Ma jedną bardzo ważną rzecz: to już nie jest goła jedenastka czy trzynastka. Teraz mamy 18-23 zawodników, którzy mogą tej drużynie pomóc. Spójrzmy na te eliminacje: sporo bramek czy asyst padło po akcjach piłkarzy, którzy zaczynali mecz na ławce. Moim zdaniem właśnie ławka rezerwowych jest takim bonusem, dodatkową wartością tej reprezentacji.
- Zbigniew Boniek powiedział mi, że z Rosji pod względem mentalnym wrócił wrak zespołu. Ale dodał też, że udało się to odbudować…
- Zgadzam się, że mentalnie mundial nas wyczerpał. Ciężko było przeżyć to niepowodzenie, wyjechać na wakacje, zapomnieć o tym. Bolało. I to bardzo. Ale pozbieraliśmy się i znów patrzymy z optymizmem. Trzeba dobrze zagrać dwa ostatnie mecze, przepracować jak trzeba wiosnę i latem 2020 znów stajemy do walki.
- Byłoby super, gdyby na EURO 2020 reprezentacja Polski zajęła miejsce na podium, ale ty na razie zainwestowałeś w inne Podioom – start up, kojarzący trenerów personalnych z tymi, którzy chcą ćwiczyć. To czysty biznes czy coś więcej?
- Przede wszystkim głęboko wierzę w ten projekt, dlatego w niego zainwestowałem. Czasem wydaje nam się, że pójście na siłownię to bardzo prosta sprawa. No nie do końca. Bywa i tak, że źle wykonane ćwiczenie przyniesie więcej szkody i bólu niż pożytku. Dlatego osoba, która nam pomoże, jest bardzo ważna.
- Kontynuujesz też działalność w świecie mody…
- Tak. Chodzi oczywiście o butik Balamonte. Działamy od pewnego czasu w Warszawie, a pod koniec roku lub w styczniu otworzymy drugi w Poznaniu. Poszerzamy też ofertę o garnitury dla kobiet. To wyjście naprzeciw oczekiwaniom. Bo mieliśmy bardzo dużo zapytań w tej sprawie, co mnie w żaden sposób nie dziwi. Panie często pełnią teraz rolę szefów, business woman…
- Podobają ci się kobiety w garniturach?|
- Oczywiście że tak. Widzę to u siebie… Gdy Celia założy garnitur to wygląda pięknie i seksownie.
- Piłka, biznes, ale i podróże, bo to kolejna twoja pasja. Liczyłeś ile krajów odwiedziłeś? Sporo już się tego nazbierało…
- Nie znam liczby odwiedzonych krajów, ale… Jakiś czas temu trafiłem na publikację o 100 cudach świata. I wtedy pomyślałem: to jest to! Chcę je wszystkie zobaczyć na własne oczy. Konsekwentnie realizuję ten plan: do tej pory zobaczyłem już 52 cuda. Nie będzie łatwo dojść do setki, bo niektóre znajdują się na terytoriach konfliktów czy wręcz wojen, ale… Nie poddaję się.
- To na koniec luźne pytanie o brodę, którą zapuściłeś jakiś czas temu. To była chęć zmiany wyglądu, przegrany zakład, jakiś nowy pomysł na siebie, ochrona przed rosyjskim chłodem?
- Spontaniczna decyzja, podjęta jakiś czas temu. Ale… Zauważyłem, że z brodą strzela mi się lepiej, zdobywam więcej goli. Niech więc na razie zostanie. Nie przewiduję golenia (śmiech).