Były reprezentant kraju, którego uczczono pamiątkowym muralem na osiedlowym bloku przy ulicy Przyszłości 2, to jedna z najwybitniejszych postaci rodzimego futbolu (przez parę dekad właśnie jemu w wielu plebiscytach ekspertów oraz głosowaniach kibiców przypadało miano polskiego „piłkarza wszech czasów”). Mieszka w tej chwili w Belgii. Wraca jednak regularnie w rodzinne strony; odwiedza nie tylko stadion Górnika, z którym świętował największe sukcesy, ale także sąsiadującą z Zabrzem gliwicką dzielnicę Sośnica. To na tutejszych podwórkach i ulicach uczył się gry w piłkę. I choć jako nastolatek ostatecznie zabrzańskiego hegemona wybrał na miejsce rozwoju swej kariery, zawsze podkreślał wagę tego miejsca dla kształtowania umiejętności piłkarskich i charakteru.
Sośnica była w owym czasie kopalnią talentów, w tych podwórkowych grach niejednokrotnie kopali się po kostkach przyszli ligowcy. - Niedawno rozmawiałem z Asiem Marksem, moim kolegą i również złotym medalistą olimpijskim. Zastanawialiśmy się nad fenomenem Sośnicy; faktem, że w tej dzielnicy pojawiło się tylu reprezentantów kraju. Nie wiem, czy tu jakieś lepsze powietrze było? - z uśmiechem pytał Lubański. A potem... sam na to pytanie odpowiadał, przypominając własną drogę, którą kroczył na piłkarskie szczyty. - Jako młody człowiek marzyłem, by coś osiągnąć w piłce. Wiele poświęciłem na to, jeśli chodzi o pracę, trening, zaangażowanie. Bez tych elementów, bez poświęcenia nie dojdzie się do mistrzostwa olimpijskiego. Ale warto było...