Boruc znów ukarany miał zostać za picie na zgrupowaniu narodowego zespołu. W październiku 2016 roku "Przegląd Sportowy" doniósł o potężnej aferze. Chlać miała spora część zespołu Adama Nawałki. Wśród nich absolutny recydywista - wyrzucony wcześniej za alkohol przez Leo Beenhakkera oraz Franciszka Smudę - wspomniany już Boruc. Wówczas sprawa została zamieciona pod dywan. Wg. Dariusza Tuzimka, felietonisty WP.PL, na moment. Tylko po to, by uniknąć skandalu i pozwolić bramkarzowi Bournemouth pożegnać się z reprezentacją na swoich warunkach. Czyli mimo wszystko w dziwacznych okolicznościach, publikując oświadczenie w połowie eliminacji do kolejnej wielkiej imprezy. W momencie, gdy znalazł się na ustach wszystkich dziennikarzy na Wyspach Brytyjskich. W momencie, gdy w wieku 37 lat zbliżył się do życiowej formy. W momencie, gdy jako jedyny golkiper Premier League zatrzymał w tym sezonie cztery uderzenia z rzutów karnych. W momencie, w którym Polak zatrzymał Manchester United i Zlatana Ibrahimovicia.
Wreszcie w momencie... gdy lepszego bramkarza w reprezentacji Polski Adam Nawałka po prostu nie ma. I w kolejnych spotkaniach eliminacyjnych powinien był wystawić właśnie zawodnika Bournemouth.
Jeśli to prawda, Boruc pobił kolejny rekord. Nie było bodaj w historii polskiej kadry piłkarza, który aż trzy razy wyleciał z zespołu narodowego za zbyt intensywne przyjmowanie procentów. Co idealnie puentuje też jego karierę. Faceta, który w swojej karierze zatrzymał wiele gwiazd futbolu, a jedyny przeciwnik, którego nie pokonał nigdy, był on sam.
Tylko po co ta masakarada PZPN-u i Adama Nawałki?