„Super Express”: - Za panem rok w Arsenalu. Jak go pan ocenia piłkarsko?
Jakub Kiwior: - Cieszę się, że zobaczyłem, jak funkcjonuje tak duży klub. I że dostaje od trenera szanse. Na pewno dążę do tego, żeby było ich jeszcze więcej.
- Co się przez ten rok dzięki przeprowadzce zmieniło w pańskim życiu? Tym boiskowym, w kontekście piłkarskiego rozwoju, i tym osobistym?
- W kontekście piłkarskim mogę powiedzieć, że treningi są na wyższym poziomie. Udało mi się zdobyć bramkę w Premier League, zadebiutować w Champions League i zadomowić w reprezentacji. A jeśli chodzi o osobiste zmiany, najważniejszy w ciągu tego roku był ślub!
- Który z dotychczasowych meczów w barwach Arsenalu był tym, który wspomina pan najchętniej? Takim „wzorcowym”?
- Na pewno dobrze wspominam mój pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce na Emirates Stadium przeciwko Chelsea (3:1) i mecz z Newcastle (2:0 na wyjeździe).
- Premier League bardzo się różni od Serie A? Jeśli tak, to czym?
- Tak, moim zdaniem to najlepsza liga świata. Najważniejsza różnica to tempo rozgrywania meczu, które wymusza potrzebę błyskawicznego podejmowanie decyzji na boisku.
Jakub Kiwior przechodzi piekło po meczu z Liverpoolem! Po tym, co zgotowali mu kibice aż płakać się chce
- Meczów i minut w Premier League wciąż jest zapewne mniej, niż by pan chciał – znacznie mniej niż w Spezii. To budzi jakąś wewnętrzną refleksję? Na przykład że może trzeba było jeszcze nabierać doświadczenia w Serie A?
- Na pewno chciałbym więcej grać ale nie mam poczucia, że brakuje mi doświadczenia .
- Co pan czuje, kiedy słyszy pan transferowe spekulacje dotyczące zainteresowania ze strony Milanu czy Romy? Rozważyłby pan opcję powrotu do Włoch, gdyby trener Arteta dał zielone światło?
- Na pewno to jest miłe i cieszę się, że jest mną zainteresowanie, ale skupiam się na tym co jest teraz. Zresztą na razie nie było ze mną żadnych rozmów
- Co pan czuł, stojąc na środku boiska, w wyjściowej jedenastce Ligi Mistrzów, i słuchając hymnu tych rozgrywek? To są jakieś szczególne emocje?
- Przed meczem i w trakcie byłem skoncentrowany i starałem się o tym nie myśleć. Dopiero po końcowym gwizdku dotarło do mnie, że rozegrałem cały mecz w Lidze Mistrzów. I bardzo się tym cieszyłem.
- Przed Arsenalem 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jaki etap rozgrywek przyniósłby panu satysfakcję?
- Na razie skupiamy się na tym żeby wygrać z FC Porto i przejść do następnego rundy.
Gol na angielskich boiskach? To nie nowość dla reprezentanta Polski. Podróż w czasie z Jakubem Kiwiorem
- Od półtora roku na każdy mecz reprezentacji wychodzi pan w podstawowej jedenastce. Czuje się pan gotowy mentalnie i charakterologicznie, by być liderem „nowej” defensywy reprezentacyjnej?
- Nie myślę o tym, ale na pewno wymagam od siebie komunikacji na boisku. I tego, bym jak najwięcej wnosił do reprezentacji.
- To był bardzo trudny reprezentacyjny rok. Na MŚ byliście w gronie 16 najlepszych drużyn świata, a nie zdołaliście awansować do EURO 2024. Jakie jest pańskie spojrzenie na to wszystko, co się w tym czasie stało?
- Bezpośrednie wyjście z grupy eliminacyjnej EURO się nam nie udało, ale wciąż mamy jeszcze szansę na finały i wierzę w to, że awansujemy. Każda reprezentacja może mieć swój słabszy czas i mam nadzieję że u nas on się już skończył.
- Na dwa miesące przed barażami jest pan optymistą? Zakładając, że pokonamy Estonię, z kim chciałby pan zagrać w finale baraży?
- Jestem optymistą. I jest mi obojętne, przeciwko komu zagramy. Najważniejsze, żebyśmy w finale wystąpili i oczywiście zwyciężyli.
- Na koniec wątek osobisty: pańska małżonka w swojej dziedzinie też ma mistrzostwa Europy czy świata. Mówiąc żartobliwie: rywalizujecie czasem, kto więcej osiągnął zawodowo w karierze?
- Moim zdanie moja żona jest najlepsza w swoim zawodzie i... nawet nie chciałbym z nią rywalizować. Wspieramy się i kibicujemy sobie nawzajem. Ogromnie ją podziwiam za jej pracowitość i wiedzę z dziedziny tańca.