Fotka zamieszczona poniżej ma ogromną wartość dokumentacyjną. Krzysztof Berger (stoi pierwszy z prawej), którego życiowym zadaniem jest próba rozkochiwania w piłce dzieciaków już w wieku przedszkolnym, nie ma wątpliwości. – To pierwsze zdjęcie Kuby (w środku dolnego rzędu, z żółto-niebiesko-białą piłką - dop. aut.) jako członka naszej grupy, zrobione w 2004 r. – mówi. W Tychach, przy SP nr 17, organizował wtedy piłkarskie zabawy – bo przecież w przypadku 4-latków trudno mówić o treningach, a wszystko pod szyldem parafialnego klubu Chrzciciel.
Dalsza część tekstu pod zdjęciem
Panu Krzysztofowi do dziś praca z najmłodszymi adeptami futbolu sprawia wielką frajdę. Podobnie jak obserwowanie postępów czynionych przez jego najsławniejszego wychowanka. To właśnie nasz rozmówca zdradza, że Kiwior, którego przeprowadzką do Londynu żyła (i chyba żyje, w oczekiwaniu na debiut) piłkarska Polska, pierwszego gola na Wyspach Brytyjskich już strzelił, i to dawno temu.
– Wygraliśmy ogólnopolski turniej, w którym nagrodą dla rocznika Kubusia był wyjazd do Watford – opowiada Krzysztof Berger. I pokazuje raport jednego z rodziców młodych piłkarzy, opatrzony datą „październik 2008”. Mali tyszanie w Londynie zwiedzali m.in. futbolową świątynię, czyli Wembley. W Watford z kolei spotkali się z 37-krotnym reprezentantem kraju, Grzegorzem Rasiakiem, wówczas piłkarzem tego klubu.
„W szatni jego drużyny dzieciaki zasypały go gradem pytań, na które chętnie odpowiadał” – zapisał autor raportu. A potem odnotował w nim równie pieczołowicie, że rówieśnikom z Watford młodzi Polacy sprawili niezłe lanie: wygrali 11:1, a jedną z bramek zdobył Kuba Kiwior! Nic dziwnego, że teraz – na wieść o powrocie polskiego stopera do stolicy Wielkiej Brytanii – ciarki przeszły jego pierwszemu piłkarskiemu wychowawcy po plecach.
– W pierwszym momencie miałem wątpliwość. „Może Dortmund byłby lepszy, tam przecież udało się polskiej trójce...” – pomyślałem. Ale zaraz przyszła kolejna myśl. „Przecież Arteta się zna na swej robocie”. Skoro docenił u Kuby dokładne podanie do nogi na dużą odległość, skoro dostrzegł umiejętność wyprowadzenia piłki i dobrą grę głową, to ma na niego swój plan. Pewnie stopniowo będzie go „oswajać” z angielską piłką – mówi ówczesny trener Chrzciciela.
Krzysztof Berger z niecierpliwością czeka teraz na występy swego wychowanka na angielskich boiskach. 15 lat temu, kiedy tenże strzelał bramkę w Watford, z pewnością nie mógł przypuszczać, że diamencik, który szlifuje, dwie dekady później z jednej strony chwalony będzie przez legendarne postaci futbolu (np. włoskiego mistrza świata z 1982 roku, Claudio Gentile), z drugiej - będzie postrzegany jako mąż opatrznościowy defensywy reprezentacji Polski!