Jan Urban, Legia Warszawa

i

Autor: East News

Jan Urban: Nie żałuję, że Lewandowski odszedł z Legii WYWIAD

2013-04-26 14:27

Oglądając popis Roberta Lewandowskiego (25 l.), trener Legii Warszawa Jan Urban (51 l.) przeżywał szczególne emocje. To przecież on 30 grudnia 1990 roku, jako piłkarz Osasuny, zapisał się w historii polskiego futbolu, zdobywając 3 gole w wyjazdowym meczu ligowym z Realem Madryt.

- Spodziewał się pan, że Robert przebije pana wyczyn?

Jan Urban: - Na pewno nie było to łatwe zadanie, w końcu to półfinał Ligi Mistrzów. Wielkie brawa dla Roberta, bo zrobił coś niesamowitego. Jest młodym zawodnikiem i jeszcze dużo różnych rekordów poprawi, ale myślę, że tego już nie pobije. Cztery gole strzelone Realowi zawsze będą historycznym momentem i pięknym wspomnieniem.

- Jak pan wspomina hat tricka strzelonego na Santiago Bernabueu?

- Wiem, jak Robert może się teraz czuć. Dziennikarze nie dadzą mu spokoju. Po moim hat tricku też miałem niesamowicie intensywny tydzień. Media kręciły się dookoła mnie nie tylko na stadionie, ale i w domu. Na szczęście po następnej kolejce ligowej wszystko zaczęło wracać do normy. Tak naprawdę dopiero po zakończeniu kariery doceniłem, jak duży był to wyczyn. Piłka rządzi się swoimi prawami, a te są takie, że w każdym meczu musisz pamiętać, iż bardzo trudno dostać się na szczyt, ale zlecieć z niego jest łatwo i można się boleśnie poobijać. Takich przykładów mamy dużo. Myślę, że Robert dobrze o tym wie.

- Nie żałuje pan, że Lewandowski nie został w Legii? Mieliście go pod nosem, ale poszedł do Lecha.

- Na pewno nie żałuję i Robert pewnie też nie, bo nie wiadomo, jak by mu się kariera ułożyła, gdyby został w Legii (śmiech). Życie piłkarza jest pełne zmian i nie ma sensu oglądać się za siebie.

- Bayern zmiażdżył Barcelonę, a Borussia rozbiła Real. Co się stało z hiszpańskimi gigantami?

- Ciężko to wytłumaczyć, chyba nikt się nie spodziewał, że drużyny niemieckie tak strzepią tyłki Hiszpanom i to takim potęgom. Ale to jest też sygnał, że Bundesliga wychodzi z cienia lig, które dotąd uznawano za mocniejsze. W końcu to niemieckie kluby są wzorem jeżeli chodzi o organizację. Klęska Barcelony jest mniej zaskakująca, bo Bayern to wielka siła, w końcu finalista ostatniej Ligi Mistrzów, a forma Messiego była wielką niewiadomą i można było się spodziewać, że ekipa z Monachium sobie w pierwszym meczu poradzi. Ale to, co zrobiła Borussia, to już wielkie zaskoczenie. Przecież Real grał z nią dwa spotkania w fazie grupowej, "Królewscy" wiedzieli, na co Dortmund stać. I mimo to nie byli w stanie sobie poradzić.

- Czy w Madrycie mogą to odrobić?

- Znając Real, będzie ciekawie...

Najnowsze