"Super Express": - Lada moment Leo Beenhakker ogłosi powołania na mecze z Irlandią Północną i San Marino. Mówi się, że skoro odzyskałeś skuteczność, to znów mógłbyś się przydać...
Maciej Żurawski: - Ja do kadry?! Nie sądzę. I to z wielu powodów. Najważniejszy to fakt, że w tym momencie nie zasługuję na powołanie. Znam siebie, wiem, że mogę i powinienem grać o wiele lepiej. Widzę to choćby po ilości niewykorzystanych sytuacji bramkowych. Miałem ich bardzo dużo, ale nie zawsze wpadało. Niby nie jest źle, bo i tak dość często strzelam, ale to jednak nie to. Gdybym strzelił tyle, ile miałem okazji, to miałbym grubo ponad 10 goli. A tak, mam tylko siedem i pół.
- Jak to siedem i pół?!
- Była taka sytuacja w meczu z AEK Ateny... Kolega strzelił, ale piłka odbiła się ode mnie i zmyliła bramkarza. Ostatecznie bramka nie została mi zaliczona, ale umówiliśmy się z tym strzelcem, że dzielimy ją na połowę, bo jednak sporo było w niej mojej zasługi.
- Miałeś ostatnio kontakt z Beenhakkerem?
- Nie. Wprawdzie ja nie zawsze odbieram telefon, ale od dość dawna Beenhakker mi się nie "wyświetlił".
- Ostatni kontakt z kadrą?
- To było tak dawno, że aż trudno sobie przypomnieć. Kontaktowano się ze mną przed sierpniowym meczem z Ukrainą. Potem wszystko się urwało, ale może nie ma się co dziwić. Mamy przecież wielu zdolnych, dobrych piłkarzy.
- Po raz ostatni zagrałeś w kadrze w meczu z Niemcami na EURO 2008. Wychodzi 72 mecze i 17 goli. Na tym koniec?
- Wydaje mi się, że tak. Kolejnego meczu może już nie być...
- Masz siedem goli, jesteś najlepszym strzelcem Larisy, a i tak narzekasz. To na czym polega problem?
- Na tym, że nie potrafię ustabilizować formy. Zagram jeden mecz super, a potem dwa bardzo średnie. Nie wiem, czemu tak się dzieje.
- Latem kończy ci się kontrakt z Larisą i...
- Będę wolnym strzelcem i sam zadecyduję, gdzie zagram. Możliwy jest powrót do Polski, ale równie możliwe jest pozostanie za granicą.
- Wisła mocno się napaliła na twój powrót, podobno byłeś już jedną nogą w tym klubie.
- W Wiśle Płock? Żartuję... Wisła prowadziła rozmowy z Larisą, ale zimą szans na ten transfer nie było żadnych. Walczymy z Larisą o Puchar UEFA, więc wiadomo było, że Grecy nie będą się chcieli osłabiać w trakcie sezonu.
- Wszyscy mówią o powrocie do Wisły, ale przecież Franciszek Smuda z chęcią widziałby cię w Lechu...
- Jedno jest pewne: jeśli kiedykolwiek znów zagram w polskiej lidze, to wyjścia są tylko dwa: albo Wisła, albo właśnie Lech.