Kamil Glik jako dziecko! Jego miłością zawsze był rower [ZDJĘCIA]

2016-06-04 10:12

Zanim w jego życiu pojawiła się piłka, kochał rower. W szkole daleko było mu do prymusa, a gdy nauczyciel zwrócił mu uwagę, potrafił wyjść i trzasnąć drzwiami. O tym, jaką drogę do Euro 2016 przebył Kamil Glik (28 l.), podpora naszej reprezentacyjnej obrony, opowiada "Super Expressowi" jego mama Grażyna.

Dzieciństwo

Jego prawdziwą miłością z dzieciństwa był rower. Do szóstego roku życia piłka dla niego nie istniała, bo miał swoje "jokoko" - tak nazywał rower, gdy uczył się mówić. Sport ma w genach, bo mąż grał w osiedlowym klubie piłkarskim, a ja byłam lekkoatletką i trenowałam akrobatykę sportową i pływanie. Dopiero po szóstych urodzinach zaczął interesować się piłką, pewnie dlatego, że większość chłopców na podwórku się nią interesowała. Na naszym osiedlu było kilka boisk, na których malcy kopali piłkę, i z czasem Kamil do nich dołączył.

Gdy mąż zaglądał do kieliszka, a ja musiałam pracować na rano, Kamil zajmował się młodszym o 6,5 roku bratem Mateuszem. Zanim poszedł do szkoły, odprowadzał go do przedszkola, a potem odbierał.

Pierwszy trening

Zaprowadziłam Kamila na trening do Jastrzębia, bo bardzo na to nalegał. To było lato i początkowo trener przekonywał, żebym przyprowadziła syna po wakacjach, bo drużyna szykowała się do wyjazdu na obóz do Niemiec. Po długich namowach zgodził się dopuścić syna do zajęć. Kamil musiał zrobić na nim spore wrażenie, bo po treningu podszedł do mnie i powiedział: "chcę go na tym obozie!".

Szkoła

Był oporny na czyjeś wskazówki. Gdy nauczyciel kazał mu coś zrobić, to on robił na przekór. Potrafił wyjść w ciągu lekcji, trzasnąć drzwiami. Nie lubił czyichś uwag. Tłumaczyłam mu, że wychowawca jest jak sędzia na boisku. Nawet jak się myli, nie dyskutuje się z nim, bo decyzji nie zmieni. Przyznaję, że często gościłam w szkole.

Hiszpania

W wieku 17 lat wyjechał do Hiszpanii. Miał tam spędzić dwa tygodnie na testach, a okazało się, że został 3 lata. Oczywiście, że się martwiłam, bo nie miał ukończonej szkoły, ale wraz z mężem postanowiliśmy go wspierać i namawialiśmy, by próbował z całych sił. Uznaliśmy, że szkołę można skończyć, nawet będąc dorosłym, a taka szansa od losu może się już więcej nie trafić. Jestem szczęśliwa, że mu się udało.

Najnowsze