Dawno nie oglądaliśmy takiego obrazka. Reprezentacja Polski jako gospodarz grała bardzo słabo, często pojawiały się gwizdy, a trybuny w wielu miejscach świeciły pustkami. Na mecz przyszło 25 tysięcy kibiców, choć jego pojemność to prawie 43 tys. - Mam nadzieję, że za kilka miesięcy kibice wrócą na stadion – podkreśla Glik. - Wrócimy do tego, do czego przyzwyczailiśmy się i my, i kibice: do wygrywania, do grania wielkich meczów. Na pewno nie jest to fajne i przyjemne, że kibice się trochę od nas odwrócili. Wydaje mi się, że po takich mistrzostwach nie mogło być inaczej.
Po niezłym występie w meczu z Włochami (1:1) w Lidze Narodów, cztery dni później z Irlandią kadra znów grała tak, jak na mistrzostwach świata. Czyli słabo i bez pomysłu. Remis 1:1 nie zaciera fatalnego wrażenia, jakie zostawili piłkarze. - Po meczu z Włochami nie bujaliśmy w obłokach, a po Irlandii nie jesteśmy jakoś mega niezadowoleni ani super zadowoleni. Na pewno można było zagrać lepszy mecz. Był czas eksperymentów, trochę pozmienialiśmy taktycznie, personalnie. Jesteśmy dziś drużyną, która może nie zaczyna od zera, ale z niskiego pułapu. Włosi nie zagrali wielkiego meczu z nami, ale nie zapominajmy, że są to zawodnicy, którzy kosztują wiele milionów i grają w poważnych klubach. Myślę, że jak na przetarcie taki remis z Włochami, to niezły wynik – podkreślił Glik.