„Super Express”: - Zasmuciła pana postawa kadry w przegranym meczu z Włochami 0:2 w Lidze Narodów?
Grzegorz Lato: - Smucą mnie wyniki Stali Mielec i występ kadry z Włochami. Z reprezentacją Polski jestem zawsze na dobre i na złe. Ale co tu mówić: było źle. To był jeden z najsłabszych meczów kadry jakie widziałem w ostatnim czasie. W pierwszej połowie nie oddaliśmy strzału na bramkę Włochów. Mieliśmy problem, aby wyjść za linię środkową boiska. A przecież Włosi byli osłabieni. Oni grali, wymieniali podania, a my nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić w żaden sposób.
- Wynikało to z niewłaściwej taktyki dobranej przez selekcjonera na to spotkanie?
- Widzę, że już wszyscy robią nagonkę na Brzęczka. Potrzebny jest spokój. Przegraliśmy po słabym meczu i od razu krzyk: zmiana trenera. Przypominam sobie jak po MŚ 1974 graliśmy z Francją we Wrocławiu. Dostaliśmy w „łeb” 0:2. Nie było głosów, aby zmienić Kazimierza Górskiego. Jak najbardziej po takim występie należy się krytyka, bo wypadliśmy miernie, a wielu zawodników miało słaby dzień i zawiodło. W efekcie wyszło jak wyszło. W pierwszej połowie nie widziałem Roberta Lewandowskiego.
Najpierw wymownie WYKPIŁ trenera, a teraz nie zagra z Holandią?! Kłopoty Brzęczka z Lewandowskim
- Tyle, że on w całym meczu nie miał podań. Trudno więc było mu cokolwiek zdziałać.
- To jest kapitan, trzeba tym zespołem pokierować. Trener ustala taktykę, piłkarze grają i trzeba się dostosować do tego co dzieje się na boisku. W tym momencie wychodzi inteligencja drużyny, która musi się przestawić automatycznie. Kiedyś z Zagłębiem Sosnowiec Wojtek Rudy miał mnie pilnować na całym boisku. Zatrzymałem się więc w okolicach szesnastego metra, a koledzy to wykorzystali. Gdy rywale się połapali, to już prowadziliśmy. Z Włochami było źle, ale nie ma co załamywać rąk. Myślę, że zespół powalczy z Holandią.
- Pana kolega z boiska na naszych łamach powiedział wprost: trzeba zwolnić Brzęczka. Pan podziela jego zdania?
- Nie. Myślę, że Zbyszek Boniek też nie zwolni Brzęczka. Jasiu to wszystkich zwalniał. Mnie zwalniał, Zbyszka też... Tylko niech się pan zapyta go ile czasu był trenerem. Taki ma styl bycia, że wszystko neguje. Ma prawo głosu, może powiedzieć co chce. To jest jego sprawa.
Wicelider grupy rozbił Bośniaków w Amsterdamie. Holendrzy straszą Polaków [WIDEO]
- Tomaszewski zwracał uwagę na to, że z taką grą nie mamy szans na mistrzostwach Europy. I trudno się z tym nie zgodzić.
- Byłem na kilku turniejach i też mieliśmy być tam chłopcami do bicia. A każdy pamięta jak się skończyło. To tak na marginesie. Na pewno po występie z Włochami jest nad czym myśleć. Uważam, że trener powinien spokojnie pracować z drużyną. Przyjdzie czas na rozliczenie. Będzie miał przed turniejem czas, aby przygotować zespół. Teraz podczas przy pandemii bywa z tym różnie.
- Na czym opiera nadzieje w meczu z Holandią?
- Piłkarze zdają sobie sprawę, że wypadli słabo. Gorzej jak z Włochami już nie można zagrać. Dlatego w moim przekonaniu teraz będzie inaczej. Ale trzeba przyznać, że Holendrzy w piłkę potrafią kopać. I to nieźle.
Kadrowicz szczery do bólu. Ocenił występ z Włochami
- Z Holandią wygraliśmy trzy razy w historii. Za każdym razem było to na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Jesienią 1975 roku pokonaliśmy ich 4:1 w el. ME, a za pana sprawą prowadziliśmy. Jak pan to wspomina?
- To był aktualny wicemistrz świata. Zagrali w Chorzowie w najlepszym składzie: Cruyff, Neeskens, Krol, van Hanegem czy Rene van de Kerkhof, który w końcówce pokonał Tomaszewskiego. Wykorzystałem błąd Holendrów. Depnąłem, cyk i gol. Przed przerwą jeszcze Gadocha podwyższył, a potem dwa razy trafił Szarmach. To był interesujący mecz. Bardzo ciekawy, mam z niego nagranie. I ten doping na Stadionie Śląskim był niesamowity! Było coś magicznego na tym obiekcie, gdy publiczność śpiewała hymn i wspierała nas w trakcie gry. Chciało się grać dla rodaków.
- 18 listopada znów zagramy w Chorzowie, ale bez widzów. Jaki pan typuje wynik?
- Zawsze trzeba mieć nadzieję. Szczególnie w tych ciężkich czasach pandemii. Życzę nam wygranej. Niech będzie 1:0. Nie ma znaczenia kto strzeli. Ważne, żeby punkty zostały w Polsce.
Gwiazda reprezentacji surowo o grze z Włochami. „Przyda się trochę lodu