"Super Express": - Jaki scenariusz przewidujesz na czwartkowy wieczór?
Marco Paixao: - Portugalia wygra 2:1 po golach Ronaldo i Naniego. Dla Polski trafi Lewandowski.
- Ten mecz ma faworyta?
- Nie ma. To są dwa silne zespoły, które bardzo się różnią. Portugalia to indywidualności: Ronaldo, Nani czy Quaresma mogą jedną akcją rozstrzygnąć losy meczu. Polska też ma świetnych graczy, ale u was niesamowitą siłą jest jedność drużyny. To mi u was najbardziej imponuje.
- W wywiadach dla portugalskiej prasy szczególnie chwaliłeś Kamila Grosickiego.
- Uważam, że gra fenomenalny turniej. Moim zdaniem to on stanowi największe zagrożenie dla Portugalii. Jest rewelacyjny! Oczywiście, super gra też Kuba Błaszczykowski.
- A Robert Lewandowski?
- Jest dla was tym, kim dla nas Ronaldo. Ułamek sekundy może mu wystarczyć, żeby załatwić sprawę.
- Portugalczykom mówiłeś, że słaby punkt Polski to obrona. A przecież nasi defensorzy grają we Francji doskonale.
- Tak, ale uważam, że jeśli znajdą się pod presją Ronaldo i Naniego, to zaczną się stresować. Zwłaszcza Pazdan, gdy jest naciskany, robi się nerwowy. Cristiano powinien to wykorzystać.
- Jeśli Portugalia przegra z Polską, to jak to zostanie przyjęte w waszym kraju? Do przełknięcia czy będzie wielka rozpacz?
- My, Portugalczycy, wciąż nie możemy przeboleć Euro 2004, kiedy u siebie w domu przegraliśmy finał z Grecją. Jest taki syndrom niedokończonej roboty. Byłoby super, gdyby udało się ją dokończyć właśnie we Francji. Poza tym mamy w zespole najlepszego piłkarza na świecie, musimy mierzyć wysoko.
- Niektórzy powiedzą jednak, że najlepszego piłkarza to ma w swoim zespole Argentyna...
- Nie. Najlepszy jest Cristiano. Nie mam wątpliwości. Popatrzcie na statystyki.
- Mecz będziesz oglądał w towarzystwie kolegów z Lechii?
- Przez szacunek dla moich polskich kolegów - nie! Bo wiem, że gdy Portugalia strzeli gola i wygra, to będę skakał i szalał ze szczęścia. Dlatego mecz zamierzam obejrzeć w moim pokoju, żeby nikogo nie drażnić.