Fernando Santos

i

Autor: Super Express Fernando Santos

Wymyślił Beenhakkera, ocenia Santosa

Michał Listkiewicz po nominacji Fernando Santosa gra w procenty: „dziewięćdziesiąt, a nie pięćdziesiąt”. O co chodzi? [ROZMOWA SE]

2023-01-25 19:18

Choć od podpisania przez Fernando Santosa kontraktu z PZPN minęło kilkadziesiąt godzin, nie milkną tego wydarzenia. I trudno się dziwić: nigdy jeszcze polskiej reprezentacji nie prowadził trener mający w dorobku m.in. mistrzostwo Europy. Michał Listkiewicz, były sternik związku, bez cienia przesady używa więc wielkich słów. - To najwyższa półka selekcjonerów – mówi „Super Expressowi”.

Listkiewicz był pierwszym polskim arbitrem, który pojawił się na murawie jako sędzia finału mundialu (Italia'90). Był też pierwszym sternikiem PZPN (pomijając odległe lata 50. i 60.), który zdecydował się na angaż zagranicznego selekcjonera. To za jego prezesury rolę tę objął Leo Beenhakker. Nasz rozmówca przykład Holendra przywołał w rozmowie o Portugalczyku.

„Super Express”: - Ocena angażu Fernando Santosa jednym zdaniem?

Michał Listkiewicz: - Niespodzianka, ale pozytywna: to najwyższa półka selekcjonerów.

- Czy gdyby pan dziś był prezesem PZPN, zdecydowałby się na wydanie grubej kasy – nieoficjalnie sięgającej 2,5 mln euro – na Fernando Santosa i jego sztab?

- Kto bogatemu zabroni? (śmiech). Gdyby stan kasy PZPN był dziś taki jak za moich czasów, to pewnie byłby zgryz. Ja wtedy miałem do dyspozycji 60 mln zł, dzisiejsi działacze mają bodaj 360 mln albo i więcej. Ale to jest – moim zdaniem – przede wszystkim inwestycja: nie tylko w wyniki, które, mam nadzieję, będą dobre, ale i w przyszłość naszej trenerskiej myśli, skoro współpracownikami Santosa mają być polscy szkoleniowcy. Swoją drogą najbardziej obawiałem się właśnie powtórki z Sousy: że znów przyjedzie objazdowa trupa anonimowych trenerów. Jeżeli okaże się, że w sztabie znajdą się Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek – a kto wie, czy nie zostanie powtórzony scenariusz z ery Beenhakkera, kiedy na konkretne zgrupowania i mecze dołączali do reprezentacyjnego sztabu inni trenerzy – to tym razem nie będzie spalonej ziemi po cudzoziemcu.

- Długość kontraktu – docelowo nawet do 2026 – nie niepokoi pana?

- Nie. To jest facet, który pokazał, że zna się na swojej robocie. Wiek też nie jest przeszkodą, Leo był tylko niewiele młodszy od niego, gdy podejmował u nas pracę. Poza tym to nie jest praca fizyczna; od biegania po boisku będą jego asystenci. To będzie praca głową, talentem pedagogicznym, psychologicznym.

- Ma pan wrażenie, że Santos – pamiętając oczywiście o triumfie w EURO 2016 – w pełni wykorzystał talent i potencjał pokolenia portugalskich piłkarzy, którym zarządzał?

- Dobre pytanie. Pewnie kibice portugalscy będą uważać, że sukcesów powinno być więcej, ale – z drugiej strony – owe zmarnowane szanse nie są w głównej mierze winą trenera. Może zawodnicy mieli inne priorytety – klubowe na przykład? Ale skoro tak długo był trenerem tej reprezentacji – a przecież portugalską federacją dziś kieruje fachowiec, czyli facet, który przez lata tworzył potęgę FC Porto, odnosząc z klubem wielkie sukcesy – to znaczy, że jego robotę oceniano pozytywnie.

- Czyli inaczej niż u nas w przypadku Czesława Michniewicza. Niektórzy zaś powiadają, że co do założeń – po pierwsze defensywa – obaj trenerzy niewiele się różnią. I co pan na to?

- Różnią się wynikami – to najważniejsze. A poza tym dbałość o tyły to nic zdrożnego w tym fachu. Już nawet wielki Kazimierz Górski miał swoją żelazną defensywę Szymanowski – Gorgoń – Żmuda – Musiał, która była podstawą składu. Z nimi z tyłu pięknie mogli grać do przodu Deyna, Kasperczak, Szarmach i Lato.

- Santos pozwoli nam – jak chcieli niektórzy kadrowicze, choć powiedzieli o tym dopiero po ostatnim meczu w Katarze – grać ofensywnie i radośnie?

- Żeby dyrygent mógł się wykazać kunsztem, nie może z trzeciego skrzypka robić pierwszego. Musi mieć wirtuozów w orkiestrze.

- Chce pan powiedzieć, że tych wirtuozów nam brakuje?

- Nie mamy ich w nadmiarze. Mam wrażenie, że trochę przeceniamy potencjał naszej drużyny narodowej. Owszem, on jest wyższy niż to, co pokazaliśmy w Katarze w sensie jakości gry, ale nie jest to ekipa na miarę zespołów Górskiego czy Piechniczka. Złudna jest ta wyliczanka, jakie to wielkie kluby reprezentują nasi kadrowicze. Trzeba raczej spojrzeć na to, jaką rolę w nich grają i ile czasu spędzają na murawie, a ile na ławce. Jakbyśmy wzięli to pod uwagę, możemy powiedzieć, że jesteśmy co najwyżej europejskim średniakiem; no, z górnej strefy stanów średnich.

- Santos to zmieni?

- Santos tego nie zmieni. Natomiast jest w stanie sprawić, że potencjał tej drużyny i każdego z jej zawodników będzie wykorzystany w dziewięćdziesięciu, a nie w pięćdziesięciu procentach. No i zawodnicy będą mieć ciut więcej entuzjazmu do gry w reprezentacji. Odwołam się raz jeszcze do muzyki: dobry – choć nie wybitny – skrzypek pod batutą Jerzego Maksymiuka da z siebie wszystko. A jak będzie mieć dyrygenta poprawnego, ale nie mającego doświadczenia z największych sal koncertowych świata, to... już niekoniecznie będzie sobie wypruwać żyły.

- Ale ośmiosekundowego milczenia kapitana reprezentacji przed kamerą już nie będzie?

- Może i Fernando Santos sprawia wrażenie starszego pana, którego niewiele jest w stanie wyprowadzić z równowagi, ale... to są tylko pozory. Sytuacja z Cristiano Ronaldo na mistrzostwach świata pokazała, że facet ma charyzmę i odwagę. Mówiąc kolokwialnie – ma jaja. Zresztą skoro był nauczycielem matematyki w szkole, to raczej wie, jak sobie radzić z krnąbrnymi uczniami, żeby wiedza im wchodziła do głowy.

- Ależ pan laurkę maluje selekcjonerowi, i to jeszcze przed jego pierwszym meczem...

- Bo naprawdę jestem pod wrażeniem. Bo kiedy Zbyszek Boniek – angażując Paulo Sousę – obwieszczał, że przychodzi trener topowy, znający się na rzeczy eksperci uśmiechali się półgębkiem. Kiedy jednak dziś Cezary Kulesza mówi o swym wybrańcu: „top”, to... naprawdę wie, co mówi. Oby tylko Santos nie poszedł drogą Beenhakkera.

- Co to znaczy?

- Kontrakt ma długi. Niech pracuje spokojnie, i niech za rok czy dwa nie zacznie go uwierać to, co będą szeptać polscy trenerzy ani pisać polskie media. Niech po prostu robi swoją robotę, a będzie dobrze.

Fernando Santos w szponach nałogu - zobacz na zdjęciach poniżej

Sonda
Czy z Fernando Santosem Polska odniesie sukces?
Cezary Kulesza po wyborze Fernando Santosa na selekcjonera
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze