Zakład Listkiewicza

i

Autor: GRAFIKA SE Jerzy Kaczmarczyk

Michał Listkiewicz nie chce, by kolega Węgier PIŁ polską WÓDKĘ, którą mu podarował. Ważny powód| Futbologia

2021-03-24 21:52

Nikt nie zna Węgrów tak dobrze, jak Michał Listkiewicz. Były prezes PZPN to hungarysta i sympatyk tego kraju, a dla „Super Expressu” przed meczem na Puskas Arenie prześwietlił naszych rywali. - Jesteśmy od nich lepsi – mówi Listkiewicz, który założył się z kolegą z Węgier. - Ten człowiek unika alkoholu, a mocnych trunków to już w ogóle, ale powiedział, że jeśli wygrają z Polską, to po raz pierwszy napije się wódki, którą mu kiedyś przywiozłem - opowiada Listkiewicz.

„Super Express”: - Węgrzy zazdroszczą nam Lewandowskiego?

Michał Listkiewicz: - Oczywiście. I to nie tylko Roberta, ale całej naszej reprezentacji. Na Węgrzech jest duża obawa przed tym meczem. Oni twierdzą, że sam Robert jest w stanie z nimi wygrać. Szkoda, że w reprezentacji Węgier nie może zagrać Szoboszlai, ich najlepszy zawodnik, bardzo utalentowany. Oczywiście nie jest jeszcze tej klasy co Robert, ale może kiedyś. Bez niego Węgrzy tracą 20 procent swojej wartości.

- Jest ktoś, kogo powinniśmy się bać?

- Nie. To w tej chwili średni europejski zespół. Ale jeśli muszę kogoś wskazać, to Adam Szoloi, dobry napastnik z przeszłością w Bundeslidze, no i bramkarz Peter Gulacsi. Ale on może sam wybronić mecz, ale zdarza mu się zawalić. Węgrzy grają inaczej, niż dawniej. Kiedyś grali z polotem, fantazją. Nie tylko za czasów Puskasa. W tej chwili to solidny zespół złożony raczej z wyrobników, ale dobrze zorganizowany. Ich trener, Marco Rossi, preferuje taką grę, żeby przede wszystkim nie stracić bramki. Przewiduję, że mecz będzie się toczył pod dyktando Polaków i zakończy się naszym zwycięstwem.

Milik skomentował zwolnienie Brzęczka. Z tymi słowami zgodzi się każdy kibic!

- Był pan zaskoczony zmianą selekcjonera?

- Troszeczkę. Ale w sumie rozumiem motywy Zbigniewa Bońka, że wkradł się pewien marazm. Ta drużyna była solidna, miała wyniki, ale grą na tym poziomie na Euro byśmy pewnie za wiele nie zdziałali. A prezes Boniek, jako człowiek ambitny, chciałby pewnie na koniec kadencji mieć sukces. Mam nadzieję, że Paulo Sousa to strzał w dziesiątkę.

- Jak oceniany jest na Węgrzech?

- Jest uznawany za bardzo dobrego fachowca, zrobił solidną pracę z Videotonem. Jako człowiek troszeczkę był kontrowersyjny. Czasami tracił nerwy, wdawał się w utarczki z trenerem drużyny przeciwnej, sędziami, kibicami. Ale na Węgrzech twierdzą, że poza impulsywnością, jest to nieprzeciętny fachowiec.

- Skąd się wzięła pana miłość do Węgier?

- Z tradycji rodzinnych. Moi rodzice często bywali na Węgrzech, byli zaprzyjaźnieni z aktorami węgierskimi. Ale przede wszystkim ciekawość. Zawsze lubiłem uczyć się języków obcych. Dostałem się na hungarystykę, nie znając ani słowa po węgiersku. Potem pokochałem tych ludzi, kulturę. I we wtorek świętowałem dzień przyjaźni polsko-węgierskiej. Ciężko znaleźć na świecie dwa kraje, które by były tak zaprzyjaźnione i polityka nie ma tu nic do rzeczy. W czwartek będę miał trochę rozdarte serce, ale kibicuję Polakom. Węgrów będę dopingował w innych meczach.

Piłkarz reprezentacji Polski zakażony koronawirusem, znamy NAZWISKO. Nie zagra z Węgrami!

- Były jakieś zakłady z przyjaciółmi?

- Założyłem się z moim przyjacielem, wiceprezesem węgierskiego związku piłki nożnej Sandorem Berzim. Ten człowiek unika alkoholu, a mocnych trunków to już w ogóle, ale powiedział, że jeśli wygrają z Polską, to po raz pierwszy napije się wódki, którą mu kiedyś przywiozłem. Mam nadzieję, że tak się nie stanie i to ja wypiję węgierskie wino.

- Lubi pan węgierską kuchnię?

- Jestem sympatykiem węgierskiej kuchni, ale nie za często. Jest pyszna, ale niezdrowa – tłusta i ostra. Ale jak jestem na Węgrzech, to halászlé, czyli zupy rybnej na ostro, nigdy sobie nie odmówię.

- To co będzie górą – gulasz czy polski schabowy?

- Zdecydowanie schabowy. Wygramy 2:1, czyli tak, jak za kadencji Pawła Janasa. Węgrzy mogą z nami za to jeszcze wygrać w teqballu (piłka nożna na stole – red.), bo to oni tę grę wymyślili. Na murawie to my jesteśmy lepsi.

Michał Listkiewicz ZAŁOŻYŁ się z węgierskim kolegą. Chodzi o MOCNY trunek | Futbologia
Najnowsze