- Mam dużą satysfakcję, bo pokazuję, że jak się na mnie stawia, to nie zawodzę. W 7 meczach strzeliłem już 5 goli, choć początek sezonu był dla mnie koszmarny - przyznaje Janczyk, zwany Murzynem. - W pierwszych meczach nie grałem, bo Lokeren kupiło napastnika z Chorwacji i to on miał być liderem. Za dużo goli jednak nie strzelił, więc wróciłem do składu i robię swoje - mówi były legionista, który w ostatnim meczu zdobył dwa gole w minutę, a wcześniej sędzia nie uznał mu innej, prawidłowo strzelonej bramki.
Co ciekawe, już niedługo Janczyk będzie lepszy od... Grzegorza Laty, który grał w Lokeren dwa lata i zdobył 12 goli. A Dawid, licząc końcówkę tamtego i początek tego sezonu, ma już 10 bramek i z łatwością Latę wyprzedzi. Dwa tygodnie temu jego gol w 90. minucie (na 2:1 z Roulers) uratował posadę trenera Aleksandra Jankovicia. Teraz na to samo liczy Stefan Majewski, który powołał Janczyka na mecze z Czechami i Słowacją.
- Powołanie aż tak bardzo mnie nie zaskoczyło. Strzelam gole, więc liczyłem, że selekcjoner weźmie mnie pod uwagę - przyznaje Janczyk, każdą kolejną bramką podnoszący też popularność... wina, które firmuje swoim nazwiskiem. Butelka trunku "Dawid Janczyk" kosztuje 50 złotych, można je kupić na terenie Małopolski, ale wkrótce dystrybucja ma być rozszerzona na cały kraj.
- Chciałem mieć coś swojego, na winie absolutnie nie zarabiam - zaznacza Dawid, który choć strzela dla Lokeren, to przyszłość wiąże z CSKA Moskwa. - Mam tam kontrakt do 2013 roku i zimą wrócę do Moskwy. Właśnie okazało się, że Vagner Love, największa gwiazda CSKA, nie wróci z wypożyczenia do Brazylii, a to oznacza, że klub będzie potrzebował napastnika. Ja czułem się gorszy tylko od niego, z innymi mogę powalczyć - deklaruje Janczyk.