Obraniak pomoże biednym dzieciom

2009-11-18 4:00

Ludovic Obraniak (25 l.) zagra dziś na stadionie, który ma dla niego szczególne znaczenie. To właśnie w Bydgoszczy debiutował w reprezentacji Polski, strzelił Grekom dwa gole i zdobył serca polskich kibiców. Piłkarz Lille, który coraz lepiej czuje się wśród Polaków, zdradził "Super Expressowi" swoje plany związane z naszym krajem.

"Super Express": - W trakcie zgrupowania, 10 listopada, obchodziłeś 25. urodziny. Koledzy z zespołu pamiętali?

Ludovic Obraniak: - Tak! Dostałem od nich tort, zaśpiewali mi też "Sto lat!". Polska coraz bardziej zdobywa moje serce. Bo w dniu urodzin otrzymałem od Polaków mnóstwo życzeń. I to zarówno od tych, których znam, jak i od zupełnie obcych. Bardzo mnie to ujęło, bo we Francji, poza rodziną, praktycznie nikt nie pamiętał. To sprawia, że postanowiłem się Polsce odwdzięczyć. Mam już w głowie kilka pomysłów.

- Co konkretnie?

- Bardzo lubię dzieci, a słyszałem, że w Polsce jest dużo biedy, która dotyka również najmłodszych. Chcę w przyszłości otworzyć tu akademię piłkarską. Zamierzam za własne pieniądze kupić budynek, zatrudnić trenerów i nauczycieli, i zaoferować miejsca w tej akademii dzieciom z biednych rodzin. Żeby mogły się i uczyć, i trenować. Poza tym jestem do dyspozycji, w dogodnym terminie, do odwiedzin szkół czy domów dziecka, gdzie mógłbym rozdać koszulki i autografy. I jeszcze jedno: chcę się zaangażować w propagowanie piłki halowej w Polsce, ale nie na poziomie zawodowym. Chodzi mi o coś, co jest bardzo popularne w Lille, gdzie grają wszyscy: od drużyn dzieci po zespoły złożone z przedsiębiorców. Warto to przenieść na polski grunt. A prywatnie letnie wakacje spędzę w Polsce, głównie w Zakopanem z wypadem do Krakowa i Wrocławia.

- Plany ciekawe, a jak nastrój przed meczem z Kanadą?

- Dobry. Jestem zadowolony, że trener ustawił mnie w środku pomocy. Zawsze najbardziej podziwiałem rozgrywających, głównie z Włoch. Roberto Baggio, Del Piero, Totti. Środek boiska to moje miejsce.

- Smuda czymś cię zaskoczył?

- Kontakt z nim jest łatwiejszy niż z moimi poprzednimi trenerami, Smuda jest bliżej piłkarzy. Odpowiada mi też jego taktyka. Mam wrażenie, że wcześniej czasem nie bardzo wiedzieliśmy, jaki jest plan, jak mamy grać. U Smudy każdy wie, co robić.

- Zaczynałeś w kadrze z numerem piętnastym, ale ostatnio zagrałeś z dziesiątką...

- W Lille mam "dychę", zawsze lubiłem ten numer. Teraz w kadrze był wolny, więc go wziąłem. Ale gdy wróci Rafał Murawski, który wcześniej miał "10", to pogadamy. Nie jest tak, że złapałem ten numer i już mi go nie wydrą.

- W każdym meczu kadry, kiedy są przepychanki, jesteś w centrum wydarzeń. Charakter?

- Tak, taki charakter. Kiedyś, w zespole Metz do lat 17, dostałem czerwoną kartkę i pięć meczów kary. Czy zasłużyłem? Tak, ale wszyscy zasłużyli, bo doszło wtedy do totalnej bójki. Byłem jednak kapitanem, więc sędzia karę wlepił mnie. Wtrącam się, bo gdy zaczepiają kolegę z drużyny, to muszę go bronić. Nie chodzi o to, aby robić zadymę, ale trzeba pokazać rywalowi, że nie może bezkarnie ruszać nikogo z naszych. Jeśli zespół nie reaguje, gdy kolega ma kłopoty, to znaczy, że coś nie gra. Ja zawsze rzucam się na pomoc.

- W reprezentacji masz pewne miejsce w składzie, ale w klubie kłopoty...

- Nie zgadzam się z decyzjami trenera co do mnie, zimą chcę odejść. Nie mam kontraktu z Lille na wiele lat, więc nie trzeba za mnie płacić fortuny. Myślę, że 2 miliony euro wystarczą. Kilka propozycji już jest, zagram albo we Francji, albo w Niemczech, bo lubię Bundesligę.

Najnowsze