„Super Express”: - Denerwował się pan grą i wynikami naszych w EURO?
Paweł Kryszałowicz: - Nie był to jakiś wyjątkowy turniej w naszym wykonaniu.
- Nie był wyjątkowy, bo skończył się tak jak poprzedni, w 2021: jednym punktem i pożegnaniem po trzech meczach.
- Faktycznie, ma pan rację. Wtedy też nie było pięknie. Ale mówiąc o tym, że nie był wyjątkowy, miałem na myśli to, że z dobrych fragmentów naszej drużyny w trzech meczach może byśmy ledwie jedną połówkę złożyli...
- Dołująca opinia.
- No dobra, jest pozytyw. Dużo młodych chłopców pokazało się z dobrej strony. Jest jakiś materiał do budowania silniejszej reprezentacji, bo momentami graliśmy dobrze. Ale tylko momentami. Bo przez pozostały czas to była przede wszystkim obrona. I to niska obrona.
- Ale Michał Probierz powtarzał, że chciał grać wysoko. I chce grać tak w przyszłości!
- Cieszę się. Ale rzeczywistość jest taka, że w meczu z Francją – zremisowanym, co wszystkich ucieszyło – zrobiliśmy może cztery składne akcje, mające w sobie zalążek bramki. Porównałem go sobie ze spotkaniem Włochów z Chorwatami, którzy – jak my – też już pojechali do domu.
- I co?
- I to był mecz, to była walka. A myśmy z Francuzami grali w chodzonego. Oni z nami też zresztą. No ale szacunek dla naszej reprezentacji, dla tych chłopców, że walczyli ile mogli i wywalczyli remis. Na tyle ich dziś stać. Potrzebują jeszcze czasu, żeby dojrzeć, żeby okrzepnąć na swych pozycjach w klubach. Jeśli to się stanie, możemy mieć świetną reprezentację. Ale za jakiś czas dopiero.
Jerzy Dudek o postawie reprezentacji Polski na EURO. Legendarny bramkarz na to zwrócił uwagę [ROZMOWA SE]
- Widział pan jakąś „pieczęć” Michała Probierza na tej drużynie?
- Wiadomo, że próbowaliśmy wysoko odbierać piłkę, czego za poprzednich selekcjonerów nie było. Ale zbyt wielu ich nie odebraliśmy. Za to częściej – jak mówiłem – graliśmy głęboką obroną. Gdyby Holendrzy i Francuzi wykorzystali więcej klarownych okazji, jakie mieli, tracilibyśmy w tych meczach po cztery-pięć bramek. I nikt by nie powiedział, że graliśmy coś nowego, fajnego… Tylko tych kilku młodych chłopaków zostawia nadzieję, że będzie lepiej.
- Konkrety?
- Nicola Zalewski. Kacper Urbański.
- Nie za wiele…
- Nie za wiele. Sebastian Szymański miał słabe mistrzostwa, Kuba Kiwior też – zwłaszcza patrząc na to, co grywał w Arsenalu.
- Czemu tak?
- Bo oni – mając w klubie wokół siebie dobrych piłkarzy – grają dużo lepiej niż w reprezentacji. A kiedy w kadrze to oni mają być tymi „lepszymi”, to nagle brakuje doświadczenia. Rutyny.
- Ale ci, co mieli być liderami, tymi liderami wciąż nie są. No może poza Piotrem Zielińskim.
- Nie zgodzę się. Piotr – moim zdaniem – jest bardzo średnim piłkarzem, który w klubie przez wiele lat grał w bardzo dobrym towarzystwie. Zobaczymy, jak sobie teraz poradzi w Interze.
- Na postawę „Lewego” wpłynęła oczywiście kontuzja przed turniejem finałowym. Ale i tak można było chyba od niego wymagać więcej?
- Eee tam… Wielu jest rozczarowanych, to prawda, bo wszyscy liczą, że jeden Robert Lewandowski zawojuje świat. Wymagamy od niego, że skoro gra w Barcelonie i zarabia ogromne pieniądze, musi być zbawcą polskiej piłki. A nie będzie, bo w reprezentacji ma wokół siebie piłkarzy bardzo średniej klasy, średniaków europejskich. W tym kontekście trzeba powiedzieć, że i tak robi bardzo wiele dla Biało-Czerwonych.
- Czyli kiedy mówi, że chce jeszcze grać dla reprezentacji, to jest to dobra wiadomość dla nas?
- Oczywiście. W meczu z Francją walczył z potężnym Upamecano. Wiele piłek przyjął na siebie, zastawił się, odegrał.
- Myśli pan, że gdyby był zdrowy, gdyby grał od pierwszego meczu, turniej mógł troszkę inaczej wyglądać dla nas?
- Myślę, że tak. Ja jestem wielkim fanem Roberta. To jest piłkarz, który daje sobie radę w jednej z najlepszych – jeśli nie najlepszej – lidze europejskich. Strzela tam mnóstwo bramek. Ale tam ma wokół siebie dużo lepszych piłkarzy niż w kadrze.
Brutalna ocena słabości Polaków na EURO. Były reprezentant wskazał jasno problem Biało-Czerwonych
- Dobra. O atak – jeśli Robert zostanie w kadrze – się nie martwimy, bo jest jeszcze i Świderski, i Buksa. O bramkę też nie. A bardziej powinniśmy się martwić o obronę czy o pomoc?
- O obronę. Jest chyba naszym najsłabszym punktem.
- Sam sposób gry trójką stoperów pana przekonuje?
- Nie. W takim ustawieniu każdy z trzech stoperów musi umieć wprowadzić piłkę do gry, rozpocząć akcję. A nasi stoperzy – mówiąc delikatnie - nie są jak najlepsi w tym elemencie gry. Łatwiej byłoby nam grać czwórką obrońców. Ale mnie jest to łatwo powiedzieć sprzed telewizora. A selekcjoner ma tych zawodników na treningach, więc decyzja należy do niego.
- Prezes Kulesza potwierdził, Michał Probierz pracuje dalej. Dobra wiadomość?
- Pomidor.