Roger Guerreiro w naszym kraju występował w Legii Warszawa. Za kadencji selekcjonera Leo Beenhakkera otrzymał polski paszport i zadebiutował w reprezentacji Polski (25 występów, 4 gole). Z naszą kadrą zagrał na EURO 2008, gdzie strzelił gola w meczu z Austrią. To była pierwsza bramka w historii występów "Biało-czerwonych" na mistrzostwach Europy. Obecnie Roger Guerreiro mieszka w Brazylii. Opowiedział nam o swoich odczuciach związanych z odejściem legendarnego Pele.
"Super Express": - Piłkarski świat pożegnał Pele. Jak jego śmierć została przyjęta w Brazylii?
Roger Guerreiro (były pomocnik reprezentacji Polski): - Pele był tutaj nie tylko królem futbolu, ale kimś więcej. Ważniejszym od wszystkich polityków, dziennikarzy a nawet celebrytów. Dlaczego? Bo każdy na świecie wie, kim był Pele, a Brazylia jako pierwsza kojarzyła się z tą postacią. Cieszył się tutaj olbrzymim autorytetem i zwyczajnie był lubiany. Nigdy nie stał się bohaterem żadnego skandalu, wiecznie uśmiechnięty. Dzień jego odejścia był bardzo smutnym dniem dla każdego Brazylijczyka. Wszyscy mamy wrażenie, że straciliśmy kogoś bliskiego.
- Jak przygotowywaliście się do tego momentu? Przecież Pele jakiś czas spędził w szpitalu.
- Naturalnie docierały do nas informacje o jego zmaganiu z chorobą nowotworową i gdzieś w podświadomości powoli docierało do nas, że to może niedługo nastąpić. Natomiast każdy chciał odwlec ten moment jak najdalej w przyszłość, być może niektórzy dość naiwnie liczyli na jego powrót do zdrowia. Kiedy ze szpitala docierały kolejne smutne informacje tak naprawdę czekaliśmy na najgorsze, ale już sama informacja o śmierci była dla nas czymś bardzo smutnym. Brazylia straciła swój symbol, a futbol króla.
- W jaki sposób pan osobiście odbierał Pele? Jako idola, inspirację, a może był dla pana kimś jeszcze?
- Kiedy dorastałem na ulicach Sao Paulo i grałem na podwórku w piłkę z kolegami, to każdy z nas chciał być Pele. Ja nie byłem wyjątkiem. Traktowałem go jak niedościgniony wzór. Oczywiście, powtórzyć jego dokonania byłoby dla nas czymś niemożliwym do zrealizowania. Niemniej jadąc gdzieś za granicę wiedzieliśmy, że jako piłkarze będziemy oceniani trochę także przez pryzmat Pelego. To on stał się wizytówką brazylijskiego piłkarza. Fenomenem jest, że praktycznie do końca na całym świecie traktowano go jako autorytet, a na spotkania z nim przychodziło mnóstwo ludzi.
- Pele zakończył swoją karierę ponad 50 lat temu, ale jego rekord wywalczenia trzech tytułów mistrza świata do dzisiaj pozostaje niepobity. Czy widzi pan kogoś, kto może zbliżyć się osiągnięciami do Brazylijczyka? Oczy wielu zwrócone są na Kyliana Mbappe, który na mundialach strzelił tyle samo goli, co legenda Santosu i „Canarinhos”.
- Mamy w Brazylii dwóch mundialowych rekordzistów. Mario Zagalo sięgał po tytuł mistrza w roli zawodnika, później jako trener i asystent szkoleniowca, jednak to Pele jako jedyny w historii zdobył trzy tytuły mistrza świata jako zawodnik. Czy Mbappe dogoni Pele? Ma 24 lata, jest mistrzem i wicemistrzem golu, królem strzelców mundialu. Natomiast trzeba podkreślić jedną kwestię. Pele nie wygrałby trzy razy tytułu, gdyby nie miał wokół siebie genialnych partnerów. To samo tyczy się dzisiaj Mbppe. Poza tym Kylian musiałby jeszcze wygrać dwa turnieje, a to oznacza trwania na szczycie przez przynajmniej osiem kolejnych lat. Jest to oczywiście możliwe do wykonania, ale przykład Pele i jego długiego rekordu pokazuje, że trudno będzie to komukolwiek osiągnąć.
- Jak w Brazylii będzie wyglądała piłka nożna bez Pele?
- Życie, podobnie jak piłka muszą toczyć się dalej. Na pewno nic już nie będzie takie samo, ale z drugiej strony trzeba podkreślić, że dla nas Pele nadal żyje. Owszem, Edson Arantes de Nascimento zmarł, ale jego pomnik, który sam sobie wybudował za życia pozostanie nienaruszony. Legenda Pele będzie wiecznie żywa. My go nie straciliśmy, on nadal jest z nami w naszych sercach, a cała Brazylia jest dumna, że jej obywatel stał się taką legendą dla wielu pokoleń.
- Czy Brazylię stać na to, aby wydać dla piłkarskiego świata kolejnego Pele?
- Pele był, jest i będzie zawsze jeden. Choćby objawił się ktoś, komu uda się powtórzyć, a nawet poprawić jego osiągnięcia, to Brazylijczyk już na zawsze wpisał się w historię futbolu i nikt mu tego nie odbierze.
- Niedługo rozpocznie się kolejny karnawał w Brazylii. Czy będzie miał on mniej huczny przebieg ze względu na śmierć Pele?
- Nie chcę wypowiadać się w imieniu organizatorów. Nie wiem, ale nie sądzę, aby ktoś zdecydował się na taki ruch. Po pierwsze karnawał startuje zaraz po nowym roku i tak naprawdę nie ma zbyt wiele czasu na jakąkolwiek korektę. Nie można jednak wykluczyć, że być może zostaną zaprezentowane specjalne choreografie, czy układy dedykowane tylko i wyłącznie Pele.