Pele wziął koszulkę Gmocha
Reprezentacja Polski, w której występował wówczas Gmoch, przebywała pod koniec 1965 roku w Brazylii i Argentynie. - Z Brazylią rozegraliśmy dwa spotkania - wspomina Jacek Gmoch w rozmowie z PAP. - W pierwszym w Belo Horizonte przegraliśmy 1:4, ale wówczas nie grał Pele. Wystąpił za to na legendarnej Maracanie, kiedy gospodarze pokonali na 2:1. Siedziałem wówczas na ławce rezerwowych i miałem możliwość obserwacji gry tego znakomitego piłkarza. Marzyłem, aby go dotknąć. Po meczu w szatni wymieniliśmy się koszulkami. Wziął moją i poszedł do kolegów po kolejne podpisy kolegów z drużyny. Szukam jej nadal, tyle razy przeprowadzałem się. Nie tracę jednak nadziei, że ona gdzieś na mnie czeka. A ja wtedy nadal stałem jak wryty. Taki wielki piłkarz, już wówczas legenda, a taki skromny, zawsze z tym charakterystycznym uśmiechem na twarzy - zdradził Gmoch.
Pele był piłkarzem kompletnym
Były szkoleniowiec nie ukrywa, że był zachwycony popisami Brazylijczyka. - Podziwiałem jego grę. Miło było oglądać jak poruszał się po boisku, strzelał gole nogami i głową - wyznał. - Żartowaliśmy w naszym gronie, że może wiązać krawaty nogami. Wrócę jeszcze do spotkania na Maracanie. Zamykam oczy i widzę jego harmonię gry, zarówno z piłką, jak i bez. Pele był piłkarzem kompletnym. Opanowanie piłki było w jego przypadku perfekcyjne. Każda była przyjęta na milimetry, kleiła się mu do nogi. To był taniec, balet. I co jest szczególne nigdy faulował. Nikt taki jeszcze nie urodził się - dodał.