"Super Express": - Jesteś już w Polsce od dwóch dni. Pierwsze wrażenia są...
Ludovic Obraniak: - Bardzo pozytywne. Rozmawiałem z trenerem Beenhakkerem, poznałem kolegów z kadry. Wprawdzie nie znam polskiego, ale do zespołu wprowadza mnie Michał Żewłakow, który dobrze mówi po francusku. Z innymi rozmawiam po angielsku, a z czasem, jak poznam trochę polskiego, będziemy rozmawiać polsko-francusko-angielską mieszanką (śmiech). Zresztą, już widzę, że między mną a innymi piłkarzami jest dobre porozumienie. Bo żeby dobrze grać razem w piłkę, nie trzeba mówić tym samym językiem. Choć obiecuję, że po powrocie do Francji wezmę się za naukę polskiego.
- Wszyscy chcą, byś czuł się u nas jak najlepiej. Dostałeś nawet szczególne zaproszenie...
- Tak, to bardzo wzruszający gest władz Pobiedzisk, miasta, z którego pochodził mój dziadek. Wpadli na pomysł, by mnie tam zaprosić. Bardzo chętnie skorzystam. Przy okazji zobaczę położony niedaleko Poznań.
- Najpierw jednak czeka cię debiut z Grecją. Co zrobisz z koszulką z tego meczu?
- Nie ma mowy o żadnej wymianie z Grekami (śmiech). Chcę ją zachować i podarować rodzicom. To, że mam polskie obywatelstwo i zagram w polskiej kadrze, jest w jakimś sensie ich zasługą.
- Polska zagra jesienią o wszystko w eliminacjach mundialu, ale i sytuacja Francuzów jest trudna. Myślisz, że Francja awansuje?
- A co mnie to interesuje? Z punktu widzenia reprezentacji Francja już mnie nie obchodzi. Gram dla Polski i moim jedynym zmartwieniem jest to, by zadomowić się w tym zespole. I pomóc w najważniejszych meczach.
- W meczu pierwszej kolejki ligi francuskiej zagrałeś z Lorient, a tam błyszczał Laurent Koscielny, też Polak z pochodzenia. Może staniesz się przykładem dla tego typu graczy.
- Może tak być! Słyszałem, że inny piłkarz, Damien Perquis z Sochaux, też stara się o polskie obywatelstwo. A Koscielny jest naprawdę dobry. Twardy, zdecydowany. We Francji jest sporo piłkarzy polskiego pochodzenia i może część z nich pójdzie moim śladem.
- Masz być w tym sezonie największą gwiazdą Lille i zastąpić Michela Bastosa, który za 18 mln euro odszedł do Lyonu. O co walczycie w lidze?
- W poprzednim sezonie zajęliśmy piąte miejsce, awansowaliśmy do Ligi Europejskiej i teraz chcemy co najmniej to powtórzyć. A co do mojej roli... Niektórzy mówią, że odejście Bastosa spowoduje, iż będę miał więcej miejsca do popisu, ale ja się z tym nie zgadzam. Z Bastosem rozumiałem się świetnie, miałem kilka asyst przy jego golach, a on przy moich. Dla mnie jego odejście to strata, a nie okazja do zastąpienia go.
- Niewiele brakowało, żebyś i ty zmienił klub. Czułeś się w Lille niedoceniany...
- Wkurzyłem się, bo gram w Lille ponad dwa lata, a wciąż miałem niski kontrakt, taki jak na początku. A przecież moja rola w zespole znacznie wzrosła. W końcu dostałem podwyżkę i zgodziłem się zostać na kolejny sezon.
- Grę dla Polski traktujesz jako okazję do autopromocji?
- Nie. To rodzaj hołdu dla mojego dziadka. A przy okazji to zupełnie nowe życiowe doświadczenie, którego jestem bardzo ciekaw. Tyle że... jedno nie przeszkadza drugiemu. Reprezentacja to świetne okno wystawowe i jeśli będę dobrze grał, menedżerowie na pewno zwrócą na mnie uwagę.