„Tylko Polak!” - w tych dwóch słowach zawiera się refleksja Engela, którą podzielił się z „Super Expressem” w długiej rozmowie. Argumentów na rzecz wyboru rodzimego szkoleniowca były selekcjoner przytacza w niej bardzo wiele. - Żaden zagraniczny trener nie zrobi niczego specjalnego, czego nie dałby rady zrobić polski. Za to kosztować będzie co najmniej dwa razy więcej – mówi Jerzy Engel.
Polak czy obcokrajowiec? Jerzy Engel wytacza ciężkie działa
Wymieniając nazwiska Michała Probierza czy Jana Urbana, eksselekcjoner używa argumentów nie tylko finansowych. Ważne są również kwestie mentalne. Dla cudzoziemców praca z Biało-Czerwonymi będzie tylko jednym z kolejnych przystanków w ich karierach. Natomiast rodzimy szkoleniowiec – jego zdaniem – będzie ją traktować dużo bardziej emocjonalnie. - Polski trener, którego marzeniem jest objęcie polskiej reprezentacji, będzie gotów do podjęcia takiego wyzwania, myśląc o zespole w kilkuletniej perspektywie. Zagraniczny szkoleniowiec zaś nie będzie myśleć o tym, jak nasza reprezentacja grać powinna za pięć lat, ale wyłącznie o tym, jak ma grać jutro: tu i teraz – uważa nasz rozmówca.
Tylko Polak. Engel nie ma wątpliwości
Byłego selekcjonera zapytaliśmy także o kontakty na linii trener – drużyna, zwłaszcza w kontekście symbolicznych zachowań niektórych reprezentantów: pamiętnego ośmiosekundowego milczenia Roberta Lewandowskiego za kadencji Jerzego Brzęczka czy wypowiedzi „Lewego” oraz Piotra Zielińskiego o „braku radości z gry” po mundialu w Katarze. - Polski szkoleniowiec po tych lekcjach doskonale wie, czego będą od niego oczekiwać kibice i zawodnicy. Kto, jak nie polscy trenerzy mogą wiedzieć najlepiej, jakie błędy popełniono w ostatnich latach w pracy z drużyną reprezentacyjną? I tych błędów już nie powtórzą – to najmocniejszy, zdaniem Jerzego Engela, argument na rzecz powierzenia sterów reprezentacji rodzimemu szkoleniowcowi.